Kliknij tutaj --> 💃 chodźcie wszyscy tu dokoła youtube

opracowanie muzyczne Paweł Piotrowski i Przyjaciele. Można odtwarzać w celach prywatnych, edukacyjnych i dydaktycznych, religijnych oraz społecznych z podani Monodram w reżyserii i wykonaniu Kingi Kowalskiej na podstawie "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Opieka artystyczna: Katarzyna Skarżanka, choreografia: Tati Korona wzywa katolików - Chodźcie z nami!Posłowie Korony z Ruchem Europa Christi gwarantem walki o katolickie wartości w Sejmie X kadencji.#KonfederacjaKoron Ostrów Wlkp. Podczas Festynu Rodzinnego wystąpił zespół TGD (Trzecia Godzina Dnia). TGD (Trzecia Godzina Dnia) to jeden z najbardziej znanych i najdłużej dzi Priorytetem jest odbudowanie zaufania. Wolność, szacunek dla drugiego człowieka i zaufanie - to dla nas fundamentalne wartości. Będziemy twardą opozycją! Site De Rencontre Pour Motard Gratuit. Join others and track this song Scrobble, find and rediscover music with a account Do you know a YouTube video for this track? Add a video Do you know a YouTube video for this track? Add a video About This Artist Strzał w Głowę 24 listeners Related Tags Strzał w Głowę to formacja założona w 2012 roku przez doświadczonych artystów sandomierskiej i tarnobrzeskiej sceny muzycznej. Od samego początku zespół postawił na granie dynamicznej muzyki bez zbędnych kompromisów. Przez kilka wcześniejszych lat wspólnego grania udało się wypracować oryginalne brzmienie oparte na mocnej sekcji rytmicznej z melodyjną gitarą solową. Teksty pisane w ojczystym języku poruszają tematykę bliską każdemu człowiekowi. Zespół szeroko czerpie z muzycznej tradycji rocka, funku i grunge'u oraz pustynnych kapel stonerowych. Skład zespołu: Jacek "Dżek&… read more Strzał w Głowę to formacja założona w 2012 roku przez doświadczonych artystów sandomierskiej i tarnobrzeskiej sceny muzycznej. Od samego początku zespół postawił na granie dynamicznej muzyk… read more Strzał w Głowę to formacja założona w 2012 roku przez doświadczonych artystów sandomierskiej i tarnobrzeskiej sceny muzycznej. Od samego początku zespół postawił na granie dynamicznej muzyki bez zbędnych kompromisów. Przez kilka wcześn… read more View full artist profile Similar Artists View all similar artists Features API Calls – Nie rozumiem dlaczego w wielu sytuacjach, jak i polskich mediach używa się angielskich słów. W końcu przecież mamy swój język i nie każdy musi być poliglotą – mówi 57–letnia Małgorzata. To nie jedna taka opinia na temat wtrącania obcych słów w różnego rodzaju komunikaty i przekazy. Nie wszyscy się jednak z nią Uważam, że jeżeli ktoś nie nadużywa zapożyczeń to nie ma w tym nic złego. W końcu angielski jest językiem znanym niemal na całym świecie – mówi 26-letnia Poza tym niektóre sytuacje łatwiej jest opisać po angielsku, ciężko jest zastąpić wyraz „lunch”. Z tymi słowami nie zgadza się 33-letni Kamil. - Kilka lat pracowałem w Wielkiej Brytanii, więc angielski znam bardzo dobrze. Uważam jednak, że Polacy powinni używać swojego języka. Osobiście nie lubię wtrąceń, które ostatnio coraz częściej stosuje się w reklamach. Moja 66-letnia mama często nie rozumie o czym jest mowa. Jej uczyli w szkole rosyjskiego, a angielski jest dla niej kompletnie niezrozumiały – mówi Kamil. Zdarza się też, że osoby, które chcą się popisać znajomością angielskiego, a w rzeczywistości ich umiejętności nie są duże używają wręcz komicznych wyrażeń. - „Loknij przez window, sprawdź czy mój car tam stoi” - to wyrażenie, które do dzisiaj pozostało mi w pamięci po pobycie w Anglii. Koleżanka prosiła wówczas angielską znajomą, żeby sprawdziła, czy jej auta nikt nie ukradł. Oczywiście, wyszło to komicznie, ale w końcu dziewczyna uczyła się angielskiego, więc na tego typu sytuacje patrzy się z przymrużeniem oka. Jedyny problem to taki, że Brytyjka nic nie zrozumiała – mówi 31-letnia Zaskoczyło mnie jednak, gdy podobny idiotyzm usłyszałam w jednym z programów telewizyjnych. Nazwę i prezentera zostawię dla siebie. Zdziwiło mnie jednak, że osoba wykształcona i znana nie zastanawia się nad tym, co mówi i bezmyślnie zapożycza obcojęzyczne wyrazy, chyba tak naprawdę nie znając angielskiego. Na koniec dodam, że wbrew pozorom, język angielski nie jest łatwy do nauczenia dla Polaków. Ma zupełnie inną gramatykę niż nasza. Dlatego też zrozumiałe jest, że nie każda ucząca się osoba, będzie używać go perfekcyjnie. Z drugiej jednak strony, gdy nie jesteśmy czegoś pewni i wypowiadamy się oficjalnie to chyba lepiej nie ryzykować i mówić po polsku. Poza tym nasz język jest piękny, więc warto go zawiera artykuły umieszczone przez czytelników. Redakcja portalu nie odpowiada za treści tworzone przez autorów na | 21 marca 2017, 7:57Nihil novi sub sole. Mieliśmy już w dziejach Polski czas wplatania obcych słów w język ojczysty. Dzisiaj określane to jest jako "makaronizmy",czyli: «obcy wyraz, zwrot lub obca forma wplecione do tekstu w języku ojczystym». W okresie sarmatyzmu język polski był językiem międzynarodowym. Posługiwali się nim dyplomaci i kupcy z Rosji, Mołdawii, Wołoszczyzny, Węgier, Siedmiogrodu, Brandenburgii, Prus, a nawet z chanatu krymskiego. Bardzo często łączono dwa języki. Współcześnie, łączy się również dwa językowe systemy w obrębie jednego zdania, wyrażenia czy nawet wyrazu: Luknij tam; Ajlawiu; Szrajbnij do mnie; Co tak parlasz? Na szczęście moda ta zanikła i tak będzie również i we współczesności.~ab+ | 21 marca 2017, 8:00Ale jedno słowo się ostanie ""o ku...."THX1138 | 21 marca 2017, 9:55nie wiem kto zadecydował żeby angielski był językiem międzynarodowym - ten język gubi i przekłamuje dużo informacji, gdyż ma ubogą gramatykę (brak odmiany przez przypadki, osoby, płcie, za to całą masę czasów) , niesamowicie bełkotliwą wymowę, olbrzymie rozbieżności między tym jak się piszę a jak się czyta, dużo słów które mają olbrzymią liczbę znaczeń (coś w rodzaju naszego "załatwić"), no ale jest to język prosty i prymitywny - tak w sam raz na poziomie ludzi lubiących go nadużywać~III sort | 21 marca 2017, 10:20>>THX1138~takija | 21 marca 2017, 10:48co ?? "lunch" ciężko zastąpić ? no to mnie teraz rozbawiliście , większość słów da się bez problemu przełożyć na nasz język wystarczy tylko trochę pomyśleć które ze znaczeń słowa lepiej pasuje do kontekstu zdania, faktycznie angielski to taki prymitywny język na poziomie ludzi dla których nawet proste myślenie jest zbyt trudne, a jak ktoś mówi że słowo "random" jest nie przetłumaczalne to już w ogóle ogarnia mnie śmiech i zdziwienie że ktoś o takim poziomie inteligencji w ogóle potrafi chodzić i mówić~Pazurek mazurek | 21 marca 2017, 14:25Oj tam, gimbaza znalazła w końcu język dopasowany do swego poziomu intelektualnego. Języków warto się uczyć, ale na pewno nie po to by się popisywać zresztą angielskim ? No dajcie spokój może tak łaciński albo któryś chiński ?~III sort | 21 marca 2017, 17:03thx,1138 ty masz jakieś uprawnienia do cenzury?~do : ~III sort | Dziś, 17:03 | 21 marca 2017, 19:43Uprzejmie informuję, że zgodnie z przepisami, odpady III sortu, trafiają do utylizacji bez obowiązku ich | 21 marca 2017, 19:58do iii sort: nie, sam jestem ciekaw coś tam napisał na mnie~gość | 21 marca 2017, 21:00a wyobrażacie sobie gdyby tłumacz tłumaczący ważną rozmowę polityków dowalił takim zdaniem : "lunch będzie delajnięty bo nie było tajmu by go wcześniej preparnąć" ?~III sort | 22 marca 2017, 7:21Od tych słów wszystko się skończyło lub zaczęło;; Podwójny komunikat PULL UP, PULL UP,,,Co cenzor wyciął? Krytykę gadających łbów w rządzie ,sejmie, na ambonach ględzenie o wsiem tylko nie o Bogu i wierze. Do komentujących Przypominamy, że komentarze, które nie dotyczą treści artykułów, obrażają innych uczestników forum, pomawiają bohaterów tekstów, są wulgarne, propagują treści rasistowskie, nawołują do łamania prawa oraz zawierają rażące błędy ortograficzne, nie będą akceptowane. Regulamin forum czytaj tu. Opis aktywności: 1. „Chodźcie wszyscy” – mówiąc wierszyk wykonujemy kolejne czynności: Chodźmy wszyscy tu do koła ( tworzymy koło)Zabawimy się wesoło (każdy obraca się wokół własnej osi)Witamy się wszyscy wraz (kłaniamy się)Na zabawę nadszedł czas (podskokami obracamy się dookoła)Prawa ręka, lewa ręka (pokazujemy prawą, a następnie lewą rękę)Prawa noga, lewa noga (pokazujemy prawą, a następnie lewą nogę)Cały tułów oraz głowa (pokazujemy tułów, a następnie głowę)Witamy Was (kłaniamy się). 2. „Spacer po ulicy dźwięków” – słuchanie opowiadania I. Bierman „Spacer po ulicy dźwięków” połączone z grą na instrumentach – przed przystąpieniem do czytania opowiadania, przypominamy właściwy sposób korzystania z instrumentów. Następnie przygotowujemy dzieciom (w miare możliwości) wymienione w opowiadaniu instrumenty i dajemy im chwilę na zabawę instrumentami. Prosimy dzieci, aby zagrały na nich z delikatnością, leciutko, by wydobyć piękny dźwięk. Następnie czytamy opowiadanie (możemy zmienić potoczną nazwę „grzechotki” na prawidłową nazwę „marakasy”), a dzieci, jeśli mają wymieniony instrument muszą zagrać na nim delikatnie przez chwilę. Pewnego dnia dzwonki dowiedziały się o istnieniu ulicy dźwięków i postanowiły się tam wybrać. Ponieważ nie mogły znaleźć tej ulicy, poszły do trójkąta, żeby zachęcić go do wspólnych poszukiwań. Dzwonki i trójkąt razem wyruszyły na poszukiwania. Ledwo jednak uszły kilka kroków, spotkały tamburyn, który także chciał dojść na ulicę dźwięków. Przyłączył się do nich. Wyruszyły wspólnie: dzwonki, trójkąt, tamburyn. Wkrótce spotkały grzechotkę. Gdy usłyszała, gdzie się wybierają, natychmiast zapragnęła z nimi pójść. Dzwonki trójkąt, tamburyn i grzechotka razem wyruszyły na poszukiwanie ulicy dźwięków. Krótko potem wyszły im naprzeciw drewienka, które także chciały iść tam, gdzie udają się inne instrumenty, więc przyłączyły się do nich i maszerowały razem z nimi. Teraz dzwonki, trójkąt, tamburyn, grzechotka i drewienka szły gęsiego i wspólnie muzykowały. Usłyszał to bębenek i tak szybko, jak tylko potrafił, pobiegł do nich i stanął w rządku. Teraz dzwonki, trójkąt, tamburyn, grzechotka, drewienka i bębenek, cicho dzwoniąc, szły jedno za drugim i wciąż poszukiwały ulicy dźwięków. Jednak choć bardzo się starały, nie mogły jej znaleźć! Wyczerpane zatrzymały się, ciężko oddychając. Dzwonki, trójkąt, tamburyn, grzechotka, drewienka i bębenek wydawały przy tym ciche tony i nagle zrozumiały, gdzie jest ulica dźwięków! Dokładnie tutaj, gdzie stały, tu była ulica dźwięków. Dzwonki, trójkąt, tamburyn, grzechotka, drewienka i bębenek spojrzały na siebie i wspólnie stworzyły cudowną melodię. Po chwili dzwonki, trójkąt, tamburyn, grzechotka, drewienka i bębenek wyruszyły w drogę powrotną do domu, gdyż znalazły już ulicę dźwięków. Po długim marszu bębenek pożegnał się, a dzwonki, trójkąt, tamburyn, grzechotka i drewienka poszły dalej. Trochę później pożegnały się drewienka, a dzwonki, trójkąt, tamburyn i grzechotka poszły dalej. Za chwilę także grzechotka była już w domu. Teraz szły tylko dzwonki, trójkąt, tamburyn. Po kilku krokach dotarły do domu, w którym mieszkał tamburyn. Teraz podróżowały już tylko dzwonki i trójkąt. Gdy trójkąt także dotarł do swojego domu, dzwonki same pobiegły do siebie tak szybko, jak tylko potrafiły, aby móc wreszcie odpocząć. Teraz dookoła jest cicho jak makiem zasiał, a na ulicy dźwięków nic nie słychać. Następnie przechodzimy do rozmowy na temat opowiadania: O czym dowiedziały się dzwonki?Czy instrumentom udało się odnaleźć „ulicę dźwięków?Wymieńcie nazwy instrumentów występujących w opowiadaniu. 3. „Ulica dźwięków” – zabawa ruchowa połączona z grą na instrumentach – dzieci wybierają sobie ulubione dwa instrumenty i poruszają się z nim swobodnie po sali, tak, aby ich instrument nie wydawał żadnego dźwięku. Gdy wymienimy nazwę instrumentu/instrumentów, które dziecko posiada wtedy może na nim zagrać. Zabawę powtarzamy kilka razy. 4. „Piosenka o instrumentach” – nauka piosenki – nauka drugiej zwrotki piosenki „Piosenka o instrumentach”. 5. „Instrumenty z piosenki” – zabawa ruchowa – rozkładamy w różnych miejscach sali karty obrazkowe przedstawiające instrumenty muzyczne, które pojawiają się w piosence – dzieci je nazywają – pomagamy, jeśli jest taka potrzeba. Dzieci śpiewają i poruszają się po sali w rytmie piosenki podbiegając do poszczególnych kart obrazkowych, gdy dany instrument pojawia się w piosence. Zabawę prowadzimy przez czas trwania piosenki. 6. „Sylabowe instrumenty” – wykonanie kart pracy – pokazujemy kartę pracy tłumaczymy dzieciom jak należy wykonać zadanie (dzielimy nazwy instrumentów muzycznych na sylaby, przeliczamy liczbę sylab i zamalowujemy tyle kółek ile jest sylab). 7. „Zabawy przy muzyce” – zabawa ruchowa – dzieci poruszają się swobodnie w rytmie piosenki „Piosenka o instrumentach”. Na przerwę w muzyce wydajemy polecenia wykonania krótkich działań w ruchu np.: znaleźć i dotknąć coś koloru zielonego, dotknąć lewym łokciem prawego kolana, złapać się za kostki itp. 8. „Tworzymy instrumenty” – wykonanie pracy plastycznej – pokazujemy i omawiamy budowę gitary klasycznej. Omawiamy jak należy wykonać pracę plastyczną (ozdabiamy pudełko po chusteczkach higienicznych, następnie nakładamy gumki recepturki jako struny i rysujmy gryf). Drzemy kolorowe kartki na mniejsze pudełko obklejając je podartymi gumki recepturki na opakowanie – gumki recepturki będą służyć jako kartonowym gryfie dorysowujemy progi, struny i przyklejamy taśmą klejącą do gotowa 😉 9. „Wspólny koncert” – zabawa muzyczno-dydaktyczna – pytamy dzieci, czy wiedzą kto to jest dyrygent? Po wysłuchaniu odpowiedzi dzieci podsumowujemy/wyjaśniamy, że dyrygent to osoba (muzyk), kierująca zespołem muzycznym. Następnie dzieci siadają na dywanie z wykonanymi przez siebie gitarami. Wcielamy się w role „dyrygenta” pokazując dzieciom jak mają grać np. ręce uniesione w górze – dzieci grają głośno; ręce w dole – cicho; szybkie ruchy rękami – dzieci grają szybko; wolne – wolno. Zabawę prowadzimy przez 2-3 minuty. 10. „W filharmonii” – zabawa ruchowo-dydaktyczna – dzieci poruszają się w rytmie piosenki „Koncert”. Na przerwę w muzyce wymieniamy nazwę instrumentu muzycznego, a dzieci naśladują grę na tym instrumencie. Zabawę prowadzimy wymieniając 5-6 nazw instrumentów. Na zakończenie zabawy pytamy dzieci co to jest filharmonia? Po wysłuchaniu odpowiedzi dzieci podsumowujemy, że jest to instytucja organizująca i prezentująca koncerty muzyki poważnej. Tą samą nazwą określa się także budynek w którym odbywają się takie koncerty. 11. „When The Band Comes Marching In” – słuchanie i próby śpiewania piosenki – w trakcie piosenki pokazujemy odpowiednie karty obrazkowe i wykonujemy odpowiednie ruchy, dzieci próbują śpiewać piosenkę i naśladować ruchy. 12. „Jump and say” – zabawa dydaktyczno-ruchowa – rozkładamy na dywanie karty obrazkowe nazywając je, dzieci powtarzają za nami. Kolejno układamy na dywanie 3-4 wybrane karty obrazkowe. Następnie prosimy dzieci, by przeskakując pomiędzy kartami wypowiadały nazwę karty, którą właśnie przeskoczyły. Załączniki: Karty obrazkowe do zabawy: „Instrumenty z piosenki” Karty pracy: „Sylabowe instrumenty” Karty pracy do piosenki: „When The Band Comes Marching In” Wykorzystane strony: – piosenka „Piosenka o instrumentach” – zdjęcie i opis budowy gitary do zabawy „Tworzymy gitarę” – pomysł na pracę plastyczną „Tworzymy gitarę” – piosenka „Koncert” do zabawy „W filharmonii” – piosenka „When The Band Comes Marching In” Pewnego razu Tola, Urwis i Pola wyjechali na czas majówki/w czasie majówki do swoich przyjaciółek – Króliczek: Janki, Jolki i Jarmilki ze Słowacji. Na wsi, w pięknym, malowniczym terenie znajdowało się królicze ranczo. Przyjaciele przyjechali tu nie bez powodu. Trzy siostry wezwały Tolę, Urwisa i Polę na pomoc, by wspólnie rozwikłać eko-zagadkę. W dodatku zagadkę, o której rodzice nie powinni nic wiedzieć. Gdy tylko na taras wchodziła mama króliczków, cała szóstka milkła i udawała, że podziwia widoki na okoliczne pola i lasy. – Och! Tak się cieszę, że wam się u nas podoba – z zadowoleniem zauważyła Mama Królik, przynosząc babkę rabarbarową. – Dawno temu na terenie naszej posiadłości były nieużytki. Łąki były zupełnie zaniedbane, zioła i trawy zagłuszone przez chwasty. Nikt nie zajmował się tym terenem. Pośrodku była nawet jakaś sadzawka. – kontynuowała, nalewając herbatkę. – Pełno było tu koników polnych, świerszczy, komarów i innego robactwa… – Mamo! Proszę, nie mów tak o owadach! – przerwała Janka. – Przecież wiesz, że wszystkie owady są bardzo pożyteczne – zawtórowała Jolka, która wraz z siostrami i drużyną Toli, Urwisa i Poli należały do eko-patrolu. – Och, nie przesadzajcie! – wzruszyła ramionami Mama Królik i nie przejmując się oburzeniem córek opowiadała historię rancza. – Sąsiedzi twierdzili, że uporządkowanie tego terenu zajmie wieki. Mój mąż jest jednak nieoceniony. Kiedy tu dotarliśmy, uznał, że to idealne miejsce dla naszej przyszłej rodziny. W przeciągu roku udało mu się wszystko zaorać i wyrównać. Wyrwał chwasty, spulchnił ziemię, opryskał grzyby i wytępił niemal wszystkie wstrętne robaki! – Mamo!! – rozległo się chóralne oburzenie trzech córek. – No ale co? Czy nie jest miło siedzieć tak na tarasie, gdy nic nikogo nie atakuje i nie gryzie? – odparła niewzruszona mama. – Szybko powstały nasze trzy piękne pola, każde dla jednej dziewczynki. Grządki z rzodkiewką są Janki, kukurydza – Jolki, zaś pole kapusty należy do Jarmilki. Patrzcie, wykorzystaliśmy każdy, nawet najmniejszy skrawek ziemi. Mój mąż nie zostawił nawet najmniejszego nieużytku. W końcu każdy metr się liczy. Mówiąc to pomachała do swojego męża, który kończył wieczorne podlewanie grządek deszczówką. – Odpocznijcie teraz. Jutro dziewczynki pokażą wam całą posiadłość. Podobno macie jakieś tajne eko-zadanie?! – zaśmiała się mama i wyszła posłuchać Beethovena. Mama Królik była wielką miłośniczką muzyki klasycznej. Po zjedzeniu podwieczorku, przyjaciele udali się do gościnnych pokoi. Ale wcale nie poszli spać! Przez pół nocy debatowali nad jakąś ważną sprawą. Mama Królik i Tata Królik nie mieli pojęcia, o co chodziło. – Jadwisiu, myślę, że możemy być spokojni. Skoro są w szóstkę, na pewno sobie poradzą. Nie przeszkadzajmy im. Gdy dzieci robią coś same, uczą się najwięcej. – uspokajał żonę Królik Jan. Następnego dnia, mimo nocnych debat, cała szóstka wstała o świcie. – Mamusiu, lecimy na pole. Pokażemy Toli, Urwisowi i Poli nasze grządki. Wrócimy na obiad. – To świetnie! – pokiwała głową Mama Królik. – Biegnijcie i bawcie się dobrze. Zwierzaki ruszyły przez grządki rzodkiewki. Po chwili znalazły się w tajnym miejscu, o którym rozmawiały w nocy. – Stop! – wyszeptała stanowczo jedna z sióstr. -Jesteśmy na miejscu. Ciii… cichutko! Pochylcie się. Lepiej, żeby was nie zobaczyła. – szeptała tajemniczo i cała szóstka schowała się za grządką z rzodkiewką. Kiedy Tola, Pola i Urwis ostrożnie wychylili głowy, ich oczom ukazał się piękny, wielobarwny motyl – rusałka pawik. Rusałka jest jednym z najdłużej żyjących motyli. W postaci dorosłej występuje nawet kilka miesięcy. Motyl jest bardzo pożyteczny, bo zbierając nektar, zapyla kwiaty. Motylek, którego obserwowali, nie zachowywał się jednak zwyczajnie. Piękna Rusałka głośno mówiła do siebie i wymachiwała jakąś pałeczką, fruwając od jednej sadzonki rzodkiewki do drugiej. – Co ja zrobię, co ja zrobię…nie ma ich, nie ma… po prostu nie ma prawie nikogo! – Rusałka wyglądała na zapłakaną i zagubioną, rozglądała się w prawo i w lewo, powtarzając co chwila: co ja zrobię, co zrobię… – Widzicie? – spytała cichutko Króliczka Jola – Tak jest od dwóch dni. Wcześniej Rusałka zachowywała się normalnie, krzątała się, sprzątała, coś układała, szukała kwiatków… choć ich tu mało. Rusałka była pierwszym motylem na naszym polu. Dla naszego eko-patrolu to było duże wydarzenie, bo owadów na naszym polu jest bardzo mało. A teraz od dwóch dni nasza Pani Motyl nic, tylko płacze. Szlocha i powtarza, że kogoś nie ma. – A zapytałyście ją, kogo tak szuka? – spytała Tola. – No coś ty… ona nie wie, że tu jesteśmy… bałyśmy się, że się spłoszy i odfrunie. – przyznały siostry. – Myślę, że jak ktoś potrzebuje pomocy, to trzeba mu pokazać, że jest się gotowym pomóc, a nie chować się za krzakami. Zapytam ją! – Tola jak postanowiła, tak zrobiła. Wyskoczyła zza rzodkiewki. – Hej, Rusałko! Usłyszałam, że płaczesz i pomyślałam, że chyba potrzebujesz pomocy… – powiedziała łagodnym głosem Tola, stając naprzeciw Motylka. – Oj! Hej! – odpowiedziała zaskoczona Rusałka – Chcesz… chcesz mi pomóc? – Tak! A właściwie to nie tylko ja, ale… tylko cały eko-patrol – potwierdziła Tola i z entuzjazmem wskazała na przyjaciół, którzy teraz już nie mieli powodu, aby dalej chować się w rzodkiewkach. – Och, Kotko! – rozpromieniła się Rusałka i aż przytuliła się do noska Toli – och, jak dobrze, że jesteś… że jesteście – poprawiła się, patrząc na drużynę. Może pomożecie mi uratować łąkową orkiestrę! – Orkiestrę? Ale jaką orkiestrę? Pani Rusałko, proszę spokojnie opowiedzieć, co się stało. – zaproponowała Króliczka Jola. – Och.. ach.. no tak.. tak – tak… – zamachała skrzydełkami z wrażenia Rusałka. – Jestem taka zdenerwowana! Nieszczęście! Prawdziwe nieszczęście! Nie ma mojej orkiestry… Nikt nie przyszedł… – Ale jakiej orkiestry? – dopytywała coraz bardziej zaciekawiona Tola. – No jak to: jakiej orkiestry? Wy naprawdę nic nie wiecie? – zapytała zdziwiona Pani Motyl. – To tradycja od pokoleń. Na początku maja na wybraną łąkę przylatują i przychodzą owady ze wszystkich innych łąk w okolicy. Wszyscy wspólnie wykonujemy koncert, w przedwieczornej majowej ciszy rozlega się piękna muzyka Ludwiga van Beethovena – „Oda do radości”. Pochodzę z rodziny dyrygentów. Moja matka, babcia i prababka co roku dyrygowały owadzią orkiestrą. Co roku też koncert odbywa się w innym miejscu. Każde nowe pokolenie owadów wie, że musi przybyć w wyznaczone miejsce. – Nowe pokolenie? Co to znaczy? – spytała niepewnie Tola. – No wiesz… my, owady, żyjemy bardzo krótko. Jestem rusałką i żyję nawet rok, ale wiele chrząszczy, koników polnych, pszczół i świerszczy żyje tylko kilka tygodni lub miesięcy. Co roku więc, aby tradycji stało się zadość i orkiestra mogła zagrać, dzieci owadów – muzyków występujących w poprzednim sezonie przybywały na wyznaczoną łąkę. Moja praprababka wiele lat temu stworzyła mapę okolicznych łąk, na których miały odbywać się koncerty orkiestry. Każde pokolenie dokładnie wiedziało, gdzie ma się stawić w danym roku. Gramy na dzwoneczkach, liściach mięty i ostach. Konik polny i świerszcze pocierają skrzydełka, jelonek rogacz dmie w róg, pawica gruszkowa, jako największy motyl, gra na harfie,… a żuk gnojowy na talerzach – tyle, że nieco dalej od orkiestry, aby nie wprowadzać nieładnego zapachu – uśmiechnęła się na to wspomnienie Pani Rusałka. Ale dziś nikogo nie ma… nie wiem co się stało… Do występu został tydzień, a jestem tu tylko ja. – Może zapomnieli… wiosna taka ciepła… wręcz gorąca… może zbierają nektar z kwiatów lub robią jakieś zapasy i jeszcze przylecą? – powiedziała niepewnie Pola. – Och nie… jestem pewna, że to nie to. Popatrzcie, mam przy sobie zeszyt z nutami, w którym zapisane jest także, kiedy dokładnie przylatują owady. Od kilkunastu lat zawsze 9 maja, w dzień Unii Europejskiej, wykonywany był koncert. Dziś jest 3 maja. Wszyscy od kilku dni powinni być na miejscu i ćwiczyć! – Może w takim razie to ty się pomyliłaś i jesteś w złym miejscu… – rzekł niepewnie Urwis. – Ja? Nie, to niemożliwe! Przecież mam dokładną mapę… – Mówiłaś, że zawsze robiliście koncert na łące, a ja tu żadnej łąki nie widzę.. – przyznał Psiak, rozglądając się dookoła. – Nie ma maków, chabrów, dzwoneczków ani mleczy… wszędzie są grządki z rzodkiewką, kukurydzą i kapustą… To pola naszych koleżanek. Rusałka spojrzała na Urwisa i pofrunęła do góry. Wyżej i jeszcze wyżej. Rozejrzała się i załamała rączki. Dopiero teraz dotarło do niej, że Urwis ma rację. Łąka, którą namalowała na mapie szlaku orkiestry jej praprababka, już nie istniała. Łąka, która dawała życie nie tylko różnym rodzajom traw, ziół, pnączy i kwiatów, ale i schronienie dla setek rodzajów zwierząt, została zaorana i zamieniona w pole. – Och, ja biedna … – załamała ręce Rusałka. – Co teraz będzie? – Może… może zróbmy tu łąkę? – zaproponowała niepewnie Janka. – No, może nie taką zupełnie naturalną i nie tak dużą, jaka rosła tutaj dawniej… ale posadźmy zioła, kwiaty i trawy, które uwielbiają owady. Ta grządka z rzodkiewką należy do mnie… Kupimy sadzonki ziół, traw oraz kwiatów i może wtedy owady zwabione zapachem wreszcie tu przylecą… A później zastanowimy się, co dalej. – No nie wiem… czy się uda… – przyznała Rusałka. – Ja też nie, ale warto spróbować, prawda? – ochoczo zawołała Króliczka. Skoro przyjaciele zdecydowali się zamienić w łąkę część grządek z rzodkiewką, eko-patrol wraz z Rusałką ruszył w stronę targowiska z sadzonkami. Niełatwo było znaleźć sadzonki inne, niż warzywa lub drzewka owocowe. Zwierzaki były jednak cierpliwe. Po długich poszukiwaniach znalazły pana handlującego ziołami, trawami i ogrodowymi kwiatami. – Kupmy sto chabrów – zaproponowała Tola. – Będzie tak ładnie, jednokolorowo – uśmiechnęła się do własnych myśli. – Sto takich samych sadzonek? Och, nie! – zaprotestowała Rusałka. – Wiecie, żeby owady pojawiły się na łące, nie może na niej rosnąć sto takich samych roślin. Każdy owad lubi inny smak, kolor, zapach… Jedne lubią chabry, inne maki, dzwonki, szałwię, kwiaty mięty, mlecze, osty… Jeśli chcemy, żeby pojawił się nie tylko jeden gatunek owadów, ale wiele różnych, nasza łąka musi być różnorodna. Zwierzaki przebierały i wybierały. Miały dużą frajdę, bo dawno nie widziały tak wielu tak różnych roślin. Wszystkie sadzonki włożyli na przyczepkę, przykryli delikatnym płótnem i postanowili poczekać do wieczora. Delikatne rośliny powinno się sadzić o świcie lub wieczorem. Dzięki temu mają czas zaadaptować się do nowego środowiska, nim przyjdzie palące słońce. Eko-patrol nie był pewny, jak na widok roślin zareagują rodzice Króliczek. Na wszelki wypadek nic im nie powiedzieli o swoich planach. Tuż po podwieczorku powiedzieli, że wybierają się na spacer. Do wieczora, pomiędzy sadzonkami rzodkiewki zasadzili ponad sto nowych roślin. Zmęczeni i zadowoleni położyli się spać. Kopanie dołków i sadzenie roślin zmęczyło ich na tyle, że wstali dopiero na drugie śniadanie. Jakież było ich zdziwienie, gdy siedząc na tarasie i zajadając placki z jabłkami zobaczyli, że Tata Królik zjeżdża z pola z całym wozem rzodkiewek. Eko-patrol aż podskoczył z przestrachu. – Tato, skąd masz tę rzodkiewkę? – spytała Janka. – Jak to skąd, córeczko? Z twoich grządek. Urosła nam piękna, wczesna, wiosenna rzodkiewka. – z dumą powiedział Tata Królik. – I wyrwałeś całą? Calusieńką? – z przestrachem spytała córeczka. -Ależ oczywiście, że całą! – Tata zdziwił się pytaniem – Mamy równiusieńkie rządki, więc całkiem szybko poszło. Dziwne tylko, że na końcu pola urosło tyle chwastów. Ale na szczęście nie zaszkodziły rzodkiewkom. – Chwastów? – spytał Urwis, przełykając ślinę… – Takich … takich polnych, a właściwie łąkowych chwastów? – Tak… ale na szczęście rzodkiewkom nic się nie stało. – I Tata Królik pojechał dalej. To było straszne. Gdy zwierzaki dotarły na skraj pola, załamały ręce. Wraz z rzodkiewkami Tata powyrywał niemal wszystkie zioła, trawy, dwulistniki, dzwonki, fiołki, goździki i wiele innych roślin. Na skraju pola siedziała Rusałka. Obok niej fruwał dorosły Modraszek Ikar – bardzo rzadki gatunek motyla. Gdy tylko Rusałka zobaczyła eko-patrol, podskoczyła. – Och, kochani! Wszystko na nic! Wszystko zniszczone. Rano skakałam z radości, a teraz płaczę. O brzasku przyleciał tu Kajtek – to motyl , Modraszek Ikar, najlepszy wiolonczelista wśród owadów. Zapachem kwiatów i traw został zwabiony nawet Świerszcz Kazik, który jest skrzypkiem w orkiestrze. Miałam nadzieję, że wszystko się uda i przylecą tu inni… Ale ktoś wyrwał wszystko to, co zasadziliśmy… Wszystko! Każde źdźbło trawy, zioła i kwiaty… Wszystko na marne… Wszyscy byli zrozpaczeni. Milczenie przerwała w końcu Pola. – Słuchajcie! Nie możemy załamywać się jednym niepowodzeniem. Tym razem nie wyszło. Spróbujmy jeszcze raz. – Tutaj obok jest moja grządka z kukurydzą – powiedziała Jola – Kukurydzy nie będziemy wyrywać jeszcze przez długi, długi czas. Może tutaj zasadźmy trawy i zioła. Już wiemy jakie i gdzie je znaleźć. Tym razem pójdzie szybciej. – Doskonały pomysł – przytaknął motyl Kajtek. – Zamiast się smucić, zacznijmy działać. Mimo jeszcze trochę smętnych min, cały eko-patrol, Rusałka Pawik, Modraszek Ikar i Świerszcz Kazik powędrowali na targowisko. Szybko kupili podobny zestaw roślin i wieczorem wszystkie sadzonki posadzili na polu z kukurydzą. Zmęczeni, ale z nową nadzieją na wynik swoich prac, położyli się spać. Tym razem postanowili jednak wstać wcześniej i z samego rana pobiec na pole, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Następnego dnia, jak co dzień, chcieli zjeść śniadanie na tarasie, ale tym razem Mama Królik zatrzymała ich w domu. – Dzieci, dzisiaj zjemy śniadanko w kuchni. Jeszcze przed świtem Tata Królik wyjechał na pole spryskać kukurydzę pestycydami. Wiecie, że to niezdrowe wdychać takie opryski. Lepiej nie wychodźcie z domu przez kilka godzin, aż cały pył opadnie. – Pestycydami?! – aż krzyknęła Pola. – Moje pole?! – z przestrachem zawtórowała Jola. – No jasne, że twoje, córeczko. Musimy dbać, żeby żadne mszyce i robaki nie zjadły nam kukurydzy. – O nie! – zawołał chórem eko-patrol i mimo zdziwienia Mamy Królik wszyscy poderwali się na równe nogi i wybiegli z kuchni. – Tato, tato!! – wołały Janka, Jola i Jarmilka z daleka. – Panie Króliku!! Stoop! – wtórowali Tola, Urwis i Pola. Tata siedział jednak w kabinie i nie słyszał żadnego krzyku. Powoli opryskiwał pole. Kiedy wreszcie dobiegli do pola, Tata Królik zawrócił i rozpoczął pryskanie kolejnych grządek. – Tato, nie!!! Stój! Widząc biegnące zwierzaki, Tata Królik natychmiast zatrzymał ciągnik. Wyłączył silnik i wyskoczył z kabiny! – Co się stało?! Coś z mamą? – krzyknął przerażony. – Nie… nie… z naszą przyjaciółką! – odpowiedziała Jola, mijając tatę. Widząc, że córki biegną co sił w stronę krańca pola, pobiegł za nimi. – Rusałko! Kajtek! Kaziku! – wołały króliczki. – Rusałko! Odezwij się, gdzie jesteś?!– krzyczał Urwis. Rusałki i Kajtka nie było jednak ani widać, ani słychać. Gdy dobiegli do końca pola, tuż obok błękitnych dzwoneczków leżała ich Rusałka. Z trudem oddychała. – Rusałko, kochana.. nie umieraj… już ci pomagamy! – wołały zwierzaki – Czy Ikar też jest gdzieś tutaj? – Ikar pofrunął … – wyszeptała Rusałka, ale nie miała siły dodać nic więcej. Pestycydy są dla owadów bardzo trujące. – Co tu się dzieje? – spytał Tata Królik. – Czy to ma coś wspólnego z waszym tajnym zadaniem? – dopytywał niepewnie. – Och, tato… Nasza przyjaciółka prawie zginęła… musimy ją uratować! – zawołała Janka patrząc na ledwie żywą Rusałkę. Pola podniosła Rusałkę z ziemi i delikatnie położyła na swoim skrzydle… – Pola, leć jak najszybciej z Rusałką do mamy. – powiedział rzeczowo Tata. – W domu są lekarstwa, może nie jest za późno! Biegnijmy! Widząc całą brygadę przemierzającą grządki w zawrotnym tempie, mama aż wyszła na taras. Widziała po ich minach, że coś się stało. – Mamo, ratuj! – zawołała Jola i wskazała Rusałkę. Eko-patrol wreszcie przyznał się Państwu Królikom, co robił przez ostatnie dni. Ekolodzy opowiedzieli o koncercie, o owadach, o braku różnorodności, o zakupach na targowisku, o polu rzodkiewki i kukurydzy… Teraz jednak najważniejsza była Rusałka… Mama z Tatą skinęli porozumiewawczo głowami. Nic nie powiedzieli. Od razu zajęli się motylem. Oczyścili buzię, napoili wodą, wachlowali liściem. Mama podała kropelki zbierające toksyny. Przez kilka godzin na zmianę siedzieli przy Rusałce i gdy ta wreszcie otworzyła oczy, wszyscy odetchnęli z ulgą. – Uff, najgorsze minęło. Zostańcie teraz z Rusałką, a my pójdziemy załatwić kilka ważnych spraw. – powiedzieli rodzice. Do późnej nocy wszyscy na zmianę opiekowali się Rusałką. Wreszcie, zmęczeni zasnęli. Rano, gdy się obudzili, Rusałka już siedziała przy nich. Była dużo silniejsza. Machała nawet skrzydełkami! – Och, jak dobrze, że wyzdrowiałaś! – zawołały zwierzaki z ulgą. – Ależ się martwiliśmy! Nagle do pokoju weszli Mama i Tata Królik. – Dzieci! Chodźcie, chcemy coś wam pokazać. – powiedzieli tajemniczo rodzice. Po ich minach trudno było poznać, o co chodzi. – Widząc wasze wczorajsze zaangażowanie, zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo zależy wam na przyrodzie, środowisku i przyjaciołach. Uświadomiliście nam coś ważnego i… zresztą zobaczycie sami! Chodźcie z nami. I już po chwili wszyscy dotarli na miejsce, ale nie mogli uwierzyć własnym oczom! Na miejscu grządek z warzywami powstała piękna łąka! Mama i Tata posadzili i posiali tyle traw, ziół, kwiatów – że eko-patrol zamarł z zachwytu i nikt nie mógł wydusić nawet słowa. – Jak tu pięknie! – pierwsza zachwyciła się Rusałka. – To będzie najpiękniejsza łąka z moich marzeń! – zawołała radośnie. – Tato… a ty nie masz nic przeciwko temu, że łąka zajmie miejsce rzodkiewki, kapusty i kukurydzy? – spytały niepewnie córeczki, wiedząc jak ojcu zależy na uprawach. – Wiecie… porozmawiałem wczoraj z sąsiadami. Wszyscy zauważyli, że od kiedy stare łąki zamieniłem w pola, mają mniejsze plony. Mniej owadów – to mniej zwierzątek zapylających kwiaty. Dzięki pszczołom, motylom i innym zwierzętom, nasze uprawy są zapylone. Dzięki łące Rusałka i Pan Niebieski oraz wiele innych przyjaciół będzie mieć miejsce do życia. Nie możemy być tak samolubni. Każde zwierzę ma prawo do własnego domu. Jeśli posianie łąki się temu przysłuży, to zróbmy to. Wkrótce łąka zatętniła życiem, po majowych deszczach wypełniła się roślinami i zwierzętami. Motyle, ćmy, pszczoły, świerszcze i żuki – wszyscy dostali nowy dom. A Rusałka i jej przyjaciele dali przepiękny koncert. Tak, to była najprawdziwsza ”Oda do radości”! A może Ty i Twoi przyjaciele również założycie eko-patrol? Pomyśl, czy w ogrodzie, na działce – znajdzie się miejsce na bioróżnorodność: miętę, rumianek, trawy, chabry czy maki. Porozmawiaj o tym z rodzicami. Jeśli mieszkasz na wsi, może uda Ci się namówić rodziców i dziadków na to, by znaleźli przestrzeń na dziką łąkę? Takie miejsce jest naprawdę bardzo cenne i dużo, dużo ważniejsze dla roślin i zwierząt, niż można byłoby się spodziewać. Bajka powstała w ramach projektu Kids for Eco-Action, finansowanego przez Fundusz Wyszehradzki. Partnerami projektu są Instytut Ekologii Stosowanej “Daphne” (Słowacja) oraz Lipka (Czechy) Powiązane Każde dziecko ma swoją ulubioną Panią w przedszkolu. A może zechcecie dla Pani zaśpiewać i zatańczyć?Będzie miło i wesoło, jak w piosence „Hop, hop”.Dalej chodźcie sześciolatki zróbcie wielkie koło, wszystkie rączki się trzymają, buzie są wesołe. Otoczymy kołem panią, zaraz zatańczymy, proszę Pani, bo my Panią, tak bardzo lubimy. Tak, tak, tak i hop, hop, hop i tup, tup, tup i raz, dwa, trzy i przysiad zrób, a teraz szybko wstań i mocno trzymają się, bo kręci, kręci się kółeczko, stoi Pani na środeczku patrzy na nas śmieje się, więc zrobimy bęc. Dalej chodźcie sześciolatki chwyćcie się za ręce, niech tu nikt nam nie grymasi, to par będzie więcej. I parami zatańczymy dookoła sali. Proszę Pani to dla Pani będziemy śpiewali. Tak, tak, tak i hop, hop, hop … Dalej chodźcie sześciolatki pomaszerujemy, a jak trzeba maszerować to my dobrze wiemy. Wszyscy równo, wszyscy pięknie i klaszczemy w ręce. Niech uśmiechu i radości będzie jeszcze więcej. Tak, tak, tak i hop, hop, hop …

chodźcie wszyscy tu dokoła youtube