Kliknij tutaj --> 🍆 parentyfikacja w dorosłym życiu

Researches have become increasingly interested in parentification, described as the process of role reversal whereby a child is obliged to act as parent to Syndrom DDA lub DDD – dziedzictwo wzrastania w dysfunkcyjnej rodzinie. Monika Wysocka. zdrowie.pap.pl. Z uwagi na bardzo duże rozpowszechnienie choroby alkoholowej jest bardzo wiele osób określanych jako dorosłe dzieci alkoholików (DDA). Ale rodzin dysfunkcyjnych było i jest więcej, niż te z problemem uzależnienia. Parentyfikacja Technologia informacyjna, gr.2 Listopad 2019 nowe zajwisko Beata Zadykowicz Ewelina Wilman Plan prezentacji 1. Parentyfikacja definicja 2. Rodzaje parentyfikacji 3. Parentyfikacja jako zjawisko rodzinne 4. Gdzie występuje te zjawisko 5. Kategorie parentyfikacji 6. Najważniejsze w całym procesie jest uzmysłowienie sobie, że jesteśmy już dorośli, a co za tym idzie – nie jesteśmy zależni od swoich opiekunów. Co oznacza, że NIE SĄ NIEZBĘDNYMI ELEMENTAMI W NASZYM ŻYCIU. Mogą w nim pozostać, ale tylko wtedy, kiedy respektują nasze prawo do niezależności, samodzielności i stawiania granic. Parentyfikacja to ukryta forma przemocy wobec dzieci. ‹ wróć. "Parentyfikacja to inaczej odwrócenie ról w rodzinie, w której dziecko opiekuje się rodzicami, czyli poświęca swoje własne Site De Rencontre Pour Motard Gratuit. Parentyfikacja, czyli odwrócenie ról w rodzinie, występuje nie tylko w domach dysfunkcyjnych: zdarza się również w tzw. dobrych domach, które cieszą się dużą akceptacją społeczną i w których standard życia jest wysoki. Dzieci nie są jednak gotowe do tego, żeby zaspakajać potrzeby emocjonalne swoich rodziców. – Każda osoba parentyfikowana powinna zdać sobie sprawę, że nie jest odpowiedzialna za dobrostan swojego rodzica – podkreśla dr Jolanta Żarczyńska-Hyla z Instytutu Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego. Ewa Podsiadły-Natorska: Kiedy w rodzinie dochodzi do parentyfikacji? Dr Jolanta Żarczyńska-Hyla: Wtedy, gdy rodzice nie chcą albo nie mogą wypełniać swoich ról rodzicielskich. Parentyfikację uważa się za pewną formę zaniedbania; rodzice, którzy zaniedbują swoje dzieci, nie zaspokajają ich podstawowych potrzeb – fizjologicznych, emocjonalnych, edukacyjnych lub zdrowotnych. Dziecko, próbując utrzymać więź z rodzicem, który przestaje się nim interesować, zaczyna interesować się sprawami rodzica, zaniedbując własne potrzeby. Zjawisko parentyfikacji znane jest od bardzo dawna, ale przez długie lata nie było nazywane; definicję uzyskało dopiero kilka dekad temu i od razu wzbudziło bardzo duże zainteresowanie, bo okazuje się, że parentyfikacja jest zjawiskiem powszechnym. Czy dysponujemy statystykami dotyczącymi skali tego problemu? W Polsce w zasadzie nie robi się badań statystycznych dotyczących parentyfikacji. Mogę się jednak powołać na własne badania, które były kilkukrotnie robione od 2016 roku w grupie adolescentów oraz młodych dorosłych, zarówno w woj. opolskim, jak i w woj. zachodniopomorskim przez moich kolegów-badaczy z Uniwersytetu Szczecińskiego. Zastosowaliśmy bardzo dobre, znane w całym świecie narzędzia i uzyskaliśmy niemal identyczne wyniki w obu ośrodkach. Z badań wynika – czym sami byliśmy zaskoczeni – że parentyfikacja dotyczy 70 proc. osób. To bardzo dużo! Tak, choć zjawisko wciąż nie jest dobrze rozpoznane. Jedna z moich studentek powiedziała mi kiedyś: „Ja nie jestem DDA, ale nie wiem, kim jestem, bo mam takie dziwne cechy”. Okazało się, że w dzieciństwie była parentyfikowana. Oczywiście natężenie parentyfikacji bywa różne; czasami parentyfikacja skupiona jest na jednej czynności, kiedy np. dziecko staje się opiekunem młodszego rodzeństwa. Ale niekiedy dziecko całkowicie przejmuje zarówno obowiązki, jak i opiekę nad stanem psychicznym swoich rodziców. Parentyfikacja ma wtedy ciężki przebieg. U takich dzieci, jak wykazały badania, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości są najwyższe. Jakie są przyczyny parentyfikacji, czyli odwrócenia ról w rodzinie? Jest ich bardzo wiele. Przyczyną mogą być uzależnienia rodziców, zaburzenia osobowości czy długotrwały konflikt w rodzinie, w który wciągane są dzieci. Może być to też niedojrzałość rodzicielska. Sama parentyfikacja ma różne oblicza. Mówimy o parentyfikacji instrumentalnej i emocjonalnej. Instrumentalna polega na tym, że dziecko przejmuje obowiązki rodzicielskie związane z prowadzeniem domu – to może być gotowanie, sprzątanie, pranie lub opieka nad rodzeństwem czy innymi członkami rodziny, np. schorowanymi dziadkami. A parentyfikacja emocjonalna? Ma miejsce, kiedy dziecko odpowiada za dobrostan rodziców bądź rodzica, bo nie zawsze dwójka rodziców musi parentyfikować – badania pokazują, że z reguły osobami parentyfikującymi są matki. Takie dziecko staje się przyjacielem dorosłych albo dorosłego, powiernikiem, czasem mediatorem, jeśli w rodzinie ma miejsce długotrwały konflikt. Może być terapeutą czy wreszcie pocieszycielem, czyli osobą, która dba o dobre samopoczucie rodzica: komplementuje, usuwa przeszkody, żeby rodzic nie wpadał w zły nastrój. Jest obserwatorem emocji, a równocześnie dba o to, żeby dobry nastrój nie znikał. Parentyfikacja emocjonalna wywołuje znacznie gorsze skutki, jeśli chodzi o funkcjonowanie dzieci. Dlaczego? Bo dzieci nie są gotowe do tego, żeby zaspakajać potrzeby emocjonalne rodziców. A rodzic, np. rozwodzący się, wciąga dziecko w swoje sprawy. Matka do córki, która rozpacza z powodu rozwodu rodziców i wyprowadzki ojca z domu, mówi: „Nie płacz za nim, on był beznadziejny, nawet do łóżka się nie nadawał”. Czy ośmiolatka jest w stanie zrozumieć coś takiego? Obciążenie bywa więc bardzo silne. Naukowcy wyróżniają jeszcze dwa rodzaje parentyfikacji: adaptacyjną i destrukcyjną. Wytłumaczmy, czym są. Parentyfikacja adaptacyjna ma charakter okazjonalny i może przynosić dzieciom pewnego rodzaju korzyści, gdy dochodzi do niej w wyniku zdarzeń losowych – nagle matka trafia do szpitala albo musi wyjechać do ciężko chorych rodziców. Jeśli dzieci okazjonalnie przejmują jej obowiązki i są na to rozwojowo gotowe, a przy tym parentyfikacja nie jest ukrywana, tylko jawna – dziecko ma świadomość, że chwilowo zastępuje rodzica, a rodzic jest mu za to wdzięczny – to wtedy nie ma destrukcyjnych konsekwencji parentyfikacji i taka sytuacja może być dla dziecka ciekawym doświadczeniem. Bo jeśli 13-latek przygotuje dla rodziny zupę i okaże się ona smaczna, to on może zechcieć zrobić to ponownie. Natomiast jeśli zupę gotuje 4-latek, to sprawa wygląda zupełnie inaczej. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Zdrowie umysłu Miralo Sen, Suplement na dobry sen, 20 kapsułek 20,99 zł Zdrowie umysłu Miralo, Suplement diety wspomagający odporność na stres, 20 kapsułek 20,99 zł Zdrowie umysłu, Odporność, Good Aging, Energia, Beauty Wimin Zestaw z głębokim skupieniem, 30 saszetek 139,00 zł Zdrowie umysłu Good Sleep from Plants 60 kaps. wegański 45,00 zł 90,00 zł Zdrowie umysłu Deep Focus from Plants 60 kaps. wegański 45,00 zł 90,00 zł Kiedy ci ludzie, tacy dzielni, którzy w młodości trzymali swoje rodziny w ryzach, wchodzą w dorosłość, okazuje się, że nie potrafią podołać różnym przeciwnościom losu – problemom zawodowym, zdrowotnym itp. Ich zasoby się wyczerpały Zgoda. Do parentyfikacji destrukcyjnej, jeśli nie została spowodowana wydarzeniami losowymi, tak naprawdę może dochodzić bardzo wcześnie. Już w pierwszym roku życia obserwujemy styl przywiązania, jaki tworzy rodzic z dzieckiem. Te style są bezpieczne lub pozabezpieczne. Rodzic, który oddelegowuje swoje dziecko do bycia dzieckiem parentyfikowanym, tworzy z nim z reguły styl pozabezpieczny. Dziecko wówczas ok. 5. roku życia staje się gotowe (oczywiście tylko pozornie) do podjęcia roli rodzica. Takie małe dzieci przyjmują na siebie rolę rodzicielską? Owszem. Z drugiej strony nie wszystkie dzieci w rodzinach, w których potencjalnie może wystąpić parentyfikacja, stają się dziećmi parentyfikowanymi. Są sytuacje, kiedy dziecko nie posiada pewnych cech związanych z uspołecznieniem, empatią. Jednak te dzieci, które nie podejmują się bycia parentyfikowanymi, mają inne problemy: wpadają w choroby, uciekają z domu, wchodzą w grupy dewiacyjne. To, że rodzic nie wypełnia swojej roli, a dziecko jej nie przejmuje, wcale nie sprawia, że dziecko nieparentyfikowane jest chronione. Jakie dzieci najczęściej ulegają parentyfikacji? Badania pokazują, że najczęściej na dziecko parentyfikowane wybierane jest dziecko najstarsze, zwykle płci żeńskiej. Niedawno zakończyłam bardzo pracochłonne badania, w ramach których poznałam historie dorosłych rodzeństw, które doznały parentyfikacji w dzieciństwie. Jak dotąd udało mi się przeanalizować rodziny z problemem alkoholowym. Było ich 60. Okazało się, że w domach, w których jest notoryczny konflikt, a często też bieda, dzieci są zaniedbane, między rodzeństwem tworzy się więź kompensacyjna. Gdy nie ma ojca, bo pije, a matka jest osobą współuzależnioną albo ucieka z domu, rodzeństwo przejmuje rolę rodzicielską. Sama byłam zaskoczona tym, do czego zdolne są te dzieci. One wchodzą w bardzo wiele ról. Stają się dla siebie nawzajem rodzicami, pocieszycielami; rodzeństwo starsze, które jest głównym parentyfikowanym, z reguły opiekuje się rodzeństwem młodszym, chroni je, np. zakładając bratu lub siostrze słuchawki z muzyką, kiedy pijany ojciec wraca do domu. Albo broni fizycznie, czyli uczestniczy w bójkach. Jak zmienia się psychika tych dzieci? Chciałabym zauważyć jedną rzecz: zwykle opisuje się wpływ rodziców na dzieci, a trzeba sobie uzmysłowić, że dzieci są sprawcami wielu wydarzeń. Dziecko parentyfikowane, pomimo dramatu sytuacji, w której się znajduje, doznaje mocy. Jest sprawcą. Planuje, organizuje, zabezpiecza. W pewnym momencie wydaje się, że to może być czynnik ochronny, bo to nie jest dziecko, które się chowa. Ono walczy, osłania młodsze rodzeństwo i to wszystko nie pozwala mu zamknąć się w skorupie strachu. Czerpie swoją siłę z wewnętrznych zasobów. Często przyglądając się tym dzieciom, mówimy: „One są takie dzielne, świetnie sobie radzą”. Badani pod koniec wywiadów często podkreślali, że ciężka sytuacja w domu sprawiła, że jako dorośli są zaradni i zorganizowani. Ale prawda jest taka, że zasoby, z których oni czerpią, nie pochodzą z worka bez dna. Mają ograniczony charakter. Co dzieje się potem? Kiedy ci ludzie, tacy dzielni, którzy w młodości trzymali swoje rodziny w ryzach, wchodzą w dorosłość, okazuje się, że nie potrafią podołać różnym przeciwnościom losu – problemom zawodowym, zdrowotnym itp. Ich zasoby się wyczerpały. Parentyfikacja jest zjawiskiem, które przerasta dzieci lub dorosłych oceniających sytuację rodzinną z perspektywy retrospektywnej. W Stanach Zjednoczonych powstało szeroko zakrojone badanie medyczne dotyczące dorosłych dzieci, które w dzieciństwie doznały szeregu niekorzystnych doświadczeń. Okazało się, że te osoby w życiu dorosłym wiele z tych zdarzeń odchorowują. Pojawiają się choroby układu krążenia, cukrzyca, nowotwory oraz różnego rodzaju stany lękowe i depresyjne. I często te doświadczenia wywołują przedwczesne zgony. Wspomniała pani, że parentyfikacja adaptacyjna może przynosić dzieciom pewnego rodzaju korzyści. Istnieją pozytywne strony parentyfikacji? Pozytywne aspekty parentyfikacji to takie, kiedy dzieci w wyniku swoich doświadczeń uczą się bycia bardziej empatycznymi, mają więcej kompetencji społecznych, wchodzą w lepsze relacje, jednak tego wszystkiego można się nauczyć również bez parentyfikacji. Pozytywy tego zjawiska są możliwe pod warunkiem, że istnieje wspomniana okazjonalność; dziecko może się wtedy czegoś nauczyć, zostaje zauważone, natomiast stosowanie parentyfikacji jako stylu wychowania wydaje się być niedopuszczalne. Główny problem leży jednak gdzie indziej… Gdzie? Te dzieci są niewidzialne. W zeszłym roku w Szwajcarii odbyły się badania, w ramach których przebadano pracowników trzech resortów: edukacji, służby zdrowia i pomocy społecznej. Jakież było zdziwienie badaczy, kiedy się okazało, że nauczyciele zapytani, czym jest bycie kołem ratunkowym w dzieciństwie i po czym można rozpoznać takie dzieci, nie potrafili odpowiedzieć! Nie wiedzieli też, jak można by tym dzieciom pomóc. Okazało się, że największą wiedzę, choć też nie za dużą, posiadają w tym zakresie pracownicy pomocy społecznej. A przecież to nauczyciele mają na co dzień do czynienia z dziećmi parentyfikowanymi. Mało tego, te dzieci przejawiają objawy, które świadczą o parentyfikacji, bo np. częściej, w porównaniu do rówieśników, mają nieobecności w szkole, spóźniają się. Często są nieprzygotowane do zajęć, na lekcjach mogą wykazywać oznaki zmęczenia. Bywa, że są bardzo „przylepne”, ponieważ niedobór ciepła rodzicielskiego powoduje, że szukają go na zewnątrz. Nauczyciele nie reagują? Nie, bo są skupieni na umiejętnościach akademickich swoich podopiecznych. Nasze wywiady w grupie 60 rodzin z problemem alkoholowym pokazały, że szkoła udaje, że nie widzi problemu. Tymczasem jeśli rodzice są niewydolni, rolę opiekuńczą mogliby pełnić dziadkowie czy właśnie nauczyciele. Wydawałoby się, że na tym etapie można by tym dzieciom pomóc, np. w formie terapii. Ale terapia nie mogłaby być tylko dla dziecka – musiałaby objąć również rodziców. Co ciekawe, wśród naszych badanych wiele osób chwaliło szkołę. Bo była formą ucieczki. Właśnie. Parentyfikowane dzieci w niej odpoczywały. W szkole znajdowały schronienie, nie musiały pracować fizycznie. Tylko szkoda, że ta szkoła nic nie mogła im dać. Nie jest to jednak problem typowo polski. W Skandynawii przeprowadzono badania dzieci, które wychowywały się z rodzicami z depresją. Okazało się, że dorośli z otoczenia zmuszali je, żeby nie przeszkadzały rodzicom, nie zawracały im głowy swoimi sprawami. Z perspektywy retrospektywnej dorosłe dzieci miały żal, że nikt się nimi nie przejmował, nie pytał, jak sobie radzą, gdy były dziećmi. W Polsce nie jest znana skala zjawiska dotycząca dzieci będących opiekunami ludzi chorujących. Ta pomoc jest związana z bardzo dużym wysiłkiem psychicznym i fizycznym, kiedy dziecko na przykład musi zmieniać opatrunki na niegojących się ranach albo z powodu obowiązków domowych zarywa szkołę, nie wspominając o tym, że nie ma czasu na wypoczynek i zabawę. Nawet po śmierci swoich rodziców dzieci parentyfikowane są nauczone, że mają dawać, zamiast brać, ponieważ w ich przekonaniu branie wiąże się z jakąś zapłatą, rewanżem Jakie mogą być jeszcze inne formy parentyfikacji? W parentyfikacji rodzic może wybrać jedno z dzieci na swojego partnera. Ta forma parentyfikacji przynosi tragiczne konsekwencje. Tak dzieje się zwykle w rodzinach monoparentalnych, kiedy nie ma drugiego rodzica, wyjechał za granicę, przebywa w zakładzie karnych lub jest niedostępny. Wtedy jedno z rodziców wybiera sobie na partnera dziecko płci przeciwnej. Gdy będzie to syn i w życiu dorosłym wejdzie w związek z kobietą, będzie ją traktował instrumentalnie. Dlaczego? Bo będzie cały czas uwikłany w relację z własną matką. Rodzic może też występować w charakterze rówieśnika. Np. matka uzależniona od leków czy alkoholu boi się zostać sama w domu i prosi swojego syna: „Nie idź dziś do szkoły, zostań ze mną, pogramy razem w grę komputerową”. I syn daje się wciągnąć w jej gierki. Matka nie wykazuje się żadną odpowiedzialnością. Synowi grozi drugoroczność, bo on zaspokaja jej potrzeby. Czy zawsze to musi być dom dysfunkcyjny? Nie. Parentyfikacja zdarza się w tzw. dobrych domach, które cieszą się dużą akceptacją społeczną, gdzie rodzice są wykształceni, wykonują prestiżowe zawody, standard życia jest wysoki. Czy tam mówimy o czystym zaniedbaniu? To zależy. Jeśli pojawia się pracoholizm, to jak najbardziej. Ale często w tych domach jest nadmierna kontrola rodzicielska. Dziecko jest dobre wtedy, kiedy spełnia oczekiwania rodziców. Tutaj mamy do czynienia z parentyfikacją zawoalowaną – niby wszystko dzieje się dla dobra dziecka. Jednak takie dziecko w dorosłości nie potrafi być rodzicem, bo ono jako dorosły wciąż jest dzieckiem. I jakie ma żądanie wobec własnego dziecka, które przychodzi na świat? Zaopiekuj się mną, bo ja nie umiem tobą. Parentyfikacja zawoalowana trwa tak naprawdę przez całe życie, a często nawet po śmierci rodziców. W jaki sposób? Dzieci parentyfikowane często, jako osoby dorosłe, uciekają z domu, wyprowadzają się do innego miasta lub za granicę, ale parentyfikacja dalej trwa, bo mają wyrzuty sumienia i poczucie winy. Bywa też, że rodzic wymusza na swoim dorosłym dziecku opiekę albo je zawstydza. Tacy rodzice nie chcą powrócić do tzw. normalnej roli nawet w sytuacjach ekstremalnych, takich jak choroba dorosłego dziecka czy utrata przez niego pracy. Natomiast nawet po śmierci swoich rodziców dzieci parentyfikowane są nauczone, że mają dawać, zamiast brać, ponieważ w ich przekonaniu branie wiąże się z jakąś zapłatą, rewanżem. Część tych osób nie wyzwoli się z parentyfikacji nigdy, chyba że trafią na terapię, której celem jest przywrócenie równowagi między dawaniem a braniem. Jak wyjść na prostą, będąc osobą parentyfikowaną w dzieciństwie? Żeby się uwolnić, trzeba zmienić relację z rodzicami. Każda osoba parentyfikowana powinna zdać sobie sprawę, że nie jest odpowiedzialna za dobrostan swojego rodzica. To rodzic jest sam za to odpowiedzialny. Terapeuci zalecają, żeby przerobić żałobę po nieudanym dzieciństwie. Nie rozgrzebywać go, tylko je zamknąć i pogodzić się, że go nie było. Terapia jest niezbędna, by zostawić za sobą przeszłość? Znam osoby, które przeszły terapię i dalej opiekują się swoimi rodzicami. Znam też osoby parentyfikowane w dzieciństwie, które z terapii nie chcą skorzystać. Są wreszcie osoby, które dają radę, bo np. ich rola polegała na opiece nad chorymi rodzicami i one rozumiały tę sytuację, a ich relacja z rodzicami była prawidłowa. Co jeszcze pomaga dorosłym parentyfikowanym w dzieciństwie? Bardzo ważne jest, aby w dorosłym życiu wejść w związek z osobą, która stanie się partnerem; nie będzie zaspokajać potrzeb, które nie zostały zaspokojone w dzieciństwie. Zwykle jednak parentyfikacja zostawia ślad. Np. osoby, które były w dzieciństwie parentyfikowane, często wybierają sobie zawody, które polegają na pomaganiu innym: stają się terapeutami, nauczycielami, pracują w służbie zdrowia, zauważono jednak, że częściej w porównaniu do osób nieparentyfikowanych narażone są na wypalenie zawodowe. Natomiast trzeba koniecznie zwrócić uwagę na to, że szczególnie w okresie pandemii istnieją warunki, które sprzyjają pojawieniu się parentyfikacji w rodzinach i należałoby to monitorować. Dr Jolanta Żarczyńska-Hyla – jest nauczycielem akademickim zatrudnionym na Uniwersytecie Opolskim. Prowadzi badania koncentrujące się wokół potencjalnych zagrożeń rozwojowych występujących w okresie dzieciństwa, dorastania i dorosłości. Analizuje uwarunkowania, skalę i konsekwencje zjawiska parentyfikacji. Interesuje się również rozwojowymi zaburzeniami koordynacji ruchowej (DCD). Jest autorką i trenerką nowatorskiego cyklu warsztatów edukacyjno-interwencyjnych skierowanych do nauczycieli, terapeutów i rodziców wspierających jednostki z utrudnieniami w rozwoju. Zobacz także Coraz częściej słyszymy o syndromie DDD – dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej. Na czym on właściwie polega? Czym różni się od syndromu DDA – dorosłego dziecka z rodziny alkoholowej? Czy to choroba psychiczna, którą należy leczyć? W jaki sposób można pomóc dorosłym dzieciom z rodzin dysfunkcyjnych? Czym jest syndrom DDD? Syndrom dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej (DDD) to nie choroba ani zaburzenie psychiczne. Syndrom DDD można określić jako zespół cech, przekonań i zachowań prezentowanych przez osoby wychowywane w rodzinie dysfunkcyjnej. Doświadczenia z dzieciństwa kształtują i znacząco wpływają ich na funkcjonowanie w życiu dorosłym. Okazuje się, że osoby wychowywane w dysfunkcyjnej rodzinie prezentują bardzo podobny repertuar zachowań, przekonań oraz wzorców myślowych, które utrudniają im satysfakcjonujące i spokojne życie. Osoby z syndromem DDD borykają się bowiem z bardzo podobnymi problemami w życiu codziennym, zarówno na płaszczyźnie inter-, jak i intrapersonalnej. Syndrom DDD to zespół cech, przekonań i zachowań prezentowanych przez osoby, które wychowały się w tzw. rodzinie dysfunkcyjnej. Zazwyczaj trafiają do gabinetu psychologicznego w wyniku kolejnego nieudanego związku, problemu z poczuciem własnej wartości, braku satysfakcji w życiu zawodowym i rodzinnym. Niejednokrotnie mierzą się także z problemem ryzykownego picia, nadużywania środków odurzających, objadaniem się, anoreksją, zaburzenia lękowymi czy epizodami depresyjnymi. Dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych to osoby, które przede wszystkim – w wielkim skrócie – bardzo cierpią. Zazwyczaj nie potrafią zrozumieć przyczyny swoich życiowych niepowodzeń i często odczuwanych przykrości oraz trudności z opanowaniem własnych emocji. DDD często pomimo dobrej pracy, wysokiego statusu materialnego i pełnej rodziny, nie czują się szczęśliwe i usatysfakcjonowane. Niejednokrotnie odczuwają stres, pustkę, lęk, napięcie, których nie potrafią racjonalnie wytłumaczyć, ani okiełznać. Podobnie dzieje się z ich zachowaniami, które bywają krzywdzące dla najbliższego otoczenia. Osoby DDD odczuwają lęk, stres, napięcie, pustkę – przez to nie są szczęśliwe. Dorosłym dzieciom z rodzin dysfunkcyjnych doskwiera brak poczucia bezpieczeństwa. Zastąpiony jest poczuciem bycia niepotrzebnym, niekochanym i bezwartościowym. DDD zazwyczaj mierzą się z tymi nieprzyjemnymi uczuciami w samotności – bardzo trudno im zaufać drugiemu człowiekowi i wejść w prawdziwą, głęboką relację. Kiedy rodzina jest dysfunkcyjna? Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych nie otrzymują od rodziców poczucia bezpieczeństwa i nie wiedzą, w jaki sposób rodzić sobie z emocjami O ile dość łatwo przychodzi nam zrozumienie syndromu DDA – dorosłego dziecka z rodziny alkoholowej czy po prostu dorosłego dziecka alkoholika, o tyle zrozumienie syndromu dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej sprawia wielu z nas problem. Czym bowiem jest rodzina dysfunkcyjna, skoro nie nadużywano w niej alkoholu? Jak wynika z badań i wieloletnich obserwacji, w rodzinie wcale nie musi zaistnieć problem uzależnienia od alkoholu, aby stała się ona dysfunkcyjna i powodowała problemy w dorosłym życiu dzieci, które z niej pochodzą. Rodzina jest dysfunkcyjna, gdy nie wypełnia w odpowiedni sposób swoich podstawowych funkcji, czyli: nie zapewnia dziecku poczucia bezpieczeństwa i bezwarunkowej miłości, nie uczy, jak radzić sobie z emocjami i nie pozwala na ich wyrażanie, modeluje krzywdzące sposoby radzenia sobie z trudnościami, stosuje przemoc fizyczną, emocjonalną, ekonomiczną lub seksualną, brakuje w niej otwartej i szczerej komunikacji, wtłacza dziecko w nieodpowiednie role, powodując zjawisko parentyfikacji. Choć w większości zdajemy sobie sprawę z oczywistych funkcji, jakie powinna spełniać każda rodzina – w rzeczywistości nie zawsze się tak dzieje. Pamiętajmy, że środowisko rodzinne przez pierwsze lata życia dziecka jest dla niego całym światem. Łatwo więc wyobrazić sobie, jakie skutki będzie miał fakt, jeśli w tym „całym świecie” dziecko nie zazna bezwarunkowej miłości, troski, opieki i poczucia bezpieczeństwa oraz poczucia bycia wartościową i potrzebną jednostką. Dziś już zresztą wiemy, że skutki mogą być naprawdę przykre. Czym jest parentyfikacja w rodzinach dysfunkcyjnych? Jednym z bardzo krzywdzących zjawisk w rodzinach dysfunkcyjnych jest parentyfikacja. Parentyfikacja polega na pomieszaniu ról w rodzinie. Dziecko przejmuje emocjonalne i materialne obowiązki rodzica: opiekuje się domem i organizacją życia rodzinnego, emocjonalnie wspiera jednego z opiekunów, opiekuje się nim i troszczy o niego, niekiedy staje się stroną w konfliktach i zupełnie zapomina o własnych potrzebach. Parentyfikacja polega na pomieszaniu ról w rodzinie. Oznacza to, że dziecko przyjmuje obowiązki swojego rodzica lub opiekuna. Takie dzieci stają się rodzicami własnych rodziców. Jak łatwo się domyślić, same zostają bez opieki i emocjonalnego wsparcia, troski, miłości czy poczucia bezpieczeństwa. Ich świat staje na głowie – w tym czasie wykształcają różne sposoby funkcjonowania, które okazują się skuteczne w tej trudnej sytuacji, nie spełniają już jednak swojej roli w życiu dorosłym. Niestety, parentyfikacja wciąż jest nieprawidłowo interpretowana przez otoczenie i środowisko dziecka. Dzieci, które jej doświadczają, są uważane za nad wyraz dojrzałe, samodzielne, pomocne, odpowiedzialne, inteligentne i bardzo zaradne. W rzeczywistości są jednak obarczane obowiązkami ponad swoje siły i chronicznie narażane na stres oraz napięcie – nawet jeśli tego nie przyznają, ich poczucie bezpieczeństwa praktycznie nie istnieje. Często podjęcie się takiej roli przez dziecko jest dla niego zupełnie naturalne – zazwyczaj nie zna innego sposobu funkcjonowania w rodzinie. DDD często dopiero w wieku dorosłym zaczynają rozumieć, jak dysfunkcyjne i krzywdzące było zachowanie ich opiekunów. Dlaczego tak trudno dostrzec syndrom DDD? Niestety, parentyfikacja oraz dysfunkcyjność rodziny bardzo często przez całe lata jest niezauważana przez otoczenie. O wiele łatwiej dostrzec problem w rodzinach, w których dochodzi do przemocy fizycznej, nadużywany jest alkohol, zdarzają się interwencje policji lub innych służb, a dzieci są zaniedbywane w jawny i otwarty sposób. Natomiast dysfunkcyjność rodziny może być spowodowana: zaburzeniami osobowości któregoś z rodziców, nadmierną kontrolą i nadopiekuńczością względem dziecka, pracoholizmem, brakiem otwartej komunikacji, przewlekłą chorobą fizyczną lub chorobą psychiczną opiekuna, emocjonalną niedojrzałością lub niedostępnością opiekuna. Tego rodzaju dysfunkcje rodziny (oraz ich skutki) bywają niezauważane przez otoczenie. Dzieciństwo dziecka upływa zazwyczaj pod znakiem poczucia zagrożenia, niekochania i destruktywnych sposobów radzenia sobie z emocjami, których nie potrafi ani nazwać, ani tym bardziej okiełznać – bo nikt go nigdy tego nie nauczył. Gdy dziecko z domu dysfunkcyjnego staje się dorosłym, zazwyczaj nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że w dzieciństwie doświadczało zaniedbania i emocjonalnej przemocy. Ponadto, nie łączy swoich aktualnych problemów z rodziną, w której dorastało. O syndromie DDD słyszy zazwyczaj dopiero od psychiatry, psychologa lub psychoterapeuty, gdy zmęczone i cierpiące, zgłasza się po pomoc. Z jakimi objawami najczęściej wiąże się syndrom DDD? Jakie są objawy syndromu DDD? Syndrom DDD objawia się chwiejnością emocjonalną oraz nieustannym niepokojem i lękiem Syndrom dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej to zespół cech i zachowań prezentowany przez osoby dorastające w środowisku, które nie zapewniło im poczucia bezpieczeństwa, bezwarunkowej miłości i troski oraz nie nauczyło efektywnego zarządzania swoimi emocjami. W związku z tym u takich osób wykształciły się pewne trwałe wzorce zachowań i reakcji, a także cechy, które je charakteryzują. Dlatego też możemy mówić o pewnego rodzaju objawach syndromu DDD. Są nimi: nieustannie odczuwane napięcie, niepokój lub lęk, trudności z wchodzeniem w głębokie relacje z drugim człowiekiem, trudności z zaufaniem drugiemu człowiekowi, silny lęk przed porzuceniem lub odtrąceniem, brak umiejętności zarządzania przykrymi emocjami, chwiejność emocjonalna lub chłód emocjonalny, poczucie bycia „niewystarczającym” i niekompetentnym, wewnętrzne poczucie pustki i braku sensu życia, zamartwianie się o przyszłości, drażliwość i nerwowość, niska samoocena i niskie poczucie własnej wartości. Objawy syndromu DDD wpływają na każdą płaszczyznę życia. Skutki wychowywania się w dysfunkcyjnej rodzinie są odczuwane zarówno w życiu zawodowym, jak i towarzyskim czy rodzinnym. Nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że syndrom DDD wpływa tak naprawdę na każdą sferę funkcjonowania człowieka i znacząco obniża satysfakcję płynącą zarówno z wykonywanej pracy, jak i z założenia rodziny czy nawiązywania nowych przyjaźni. Jakie role przyjmują osoby z syndromem DDD? Osoby z syndromem DDD zostały w dzieciństwie wtłoczone w pewne role. By przetrwać w swojej rodzinie, a także po to, by umożliwić funkcjonowanie całemu systemowi rodzinnemu, podjęły się pewnych zadań i zamiast po prostu być sobą oraz się rozwijać, skrupulatnie tkwiły w sztywnym scenariuszu. W zależności od okoliczności mogła być to rola: domowego bohatera, niewidzialnego dziecka, maskotki, kozła ofiarnego. Domowy bohater Domowy bohater pocieszał i wspierał swojego opiekuna lub opiekunów, rozwiązywał konflikty, niejednokrotnie ratował kogoś z opresji lub poświęcał się w inny sposób dla dobra rodziny. Często wiązało się to z wybitnymi wynikami w nauce, perfekcyjnym porządkiem w pokoju, osiągnięciach sportowymi, lub np. z przejęciem większości obowiązków domowych i całodobową opieką nad młodszym rodzeństwem. Niewidzialne dziecko Niewidzialne dziecko nigdy nie sprawiało problemów swoim opiekunom, ale nigdy też nie stanowiło obiektu zainteresowania kogokolwiek z rodziny. Funkcjonowało jakby obok i we własnym świecie. Zazwyczaj nie wykazywało żadnych gwałtownych reakcji, nie płakało, nie awanturowało się, ani też nie okazywało radości czy szczęścia. Jego najważniejszym, rodzinnym zadaniem było nie rzucać się w oczy i absolutnie niczego nie wymagać – również nie wymagać uwagi oraz opieki. Maskotka Maskotka to natomiast ktoś, kto rozładowywał napiętą w domu atmosferę, umilał rodzinie czas, odwracał uwagę od codziennych trudności. Rodzinne maskotki zazwyczaj były w rodzinie najmłodsze i nikt nie traktował ich poważnie. Były cenione, dopóki potrafiły rozśmieszyć zdenerwowanego ojca albo rozpogodzić zapłakaną matkę. Kozioł ofiarny W dysfunkcyjnych rodzinach spotykamy również rolę kozła ofiarnego, która przypadała zazwyczaj największemu łobuzowi. Był to ktoś, kto ponosił pełną odpowiedzialność za wszystkie problemy rodziny. Stanowił powód łez, awantur, nieudanych wakacji i wszystkich przykrości, z którymi musieli się mierzyć pozostali domownicy. W rzeczywistości kozioł ofiarny pełnił w systemie rodzinnym niezwykle istotną rolę – skutecznie maskował prawdziwe sedno rodzinnych problemów. Jak łatwo się domyślić, każda ze wspomnianych roli w rodzinie dysfunkcyjnej jest jej spoiwem. Aby dysfunkcyjna rodzina mogła istnieć, a destruktywny i krzywdzący układ trwać w najlepsze, dzieci muszą skrupulatnie wypełniać przypisane im role. Jeśli przyjrzelibyśmy się temu zjawisku bliżej, zauważylibyśmy, że chęć porzucenia swojej roli przez dziecko zazwyczaj spotyka się ze sprzeciwem reszty rodzinnego systemu. Oznaczałoby to bowiem obnażenie prawdy o prawdziwych mechanizmach zachodzących w danym domu. Porzucenie swej roli przez bohatera rodzinnego ujawniłoby niekompetencje i niedojrzałość rodziców, a zdjęcie z kozła ofiarnego jego piętna, oznaczałoby przyznanie się do prawdziwych przyczyn niepowodzeń, które spotykają rodzinę. Jak leczyć syndrom DDD? W leczeniu syndromu DDD konieczna jest przede wszystkim psychoterapia. Dzięki specjalistycznej pomocy dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej będzie mogło poradzić sobie ze wspomnieniami z dzieciństwa. Psychoterapia Syndrom dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej leczony jest przede wszystkim poprzez psychoterapię. W trakcie tego procesu pacjent przepracowuje i pozbywa się trudnego, nieadaptacyjnego wzorca zachowań, rozbraja krzywdzące go przekonania i mechanizmy obronne, porzuca rolę ofiary oraz odkłamuje swoje dzieciństwo. Często bowiem się zdarza, że osoby z syndromem DDD (zwłaszcza, jeśli w ich domu nie nadużywano alkoholu) mają problem z przyznaniem, że zostali skrzywdzeni w dzieciństwie. Psychoterapia daje im przestrzeń do uznania swoich uczuć i przyznania się do tego, że zostali zaniedbani w bardzo ważnym okresie swojego życia. Terapia dla DDD w dużej mierze opiera się na zmianie dotychczasowego sposobu interpretowania rzeczywistości. Niestety, osoby z syndromem DDD często widzą świat w krzywym zwierciadle – takiego sposobu patrzenia na siebie i innych nauczyli się w swojej dysfunkcyjnej rodzinie. Farmakoterapia Sam syndrom DDD nie wymaga leczenia farmakologicznego, niestety często wiąże się z innymi zaburzeniami psychicznymi, dla których trudne dzieciństwo okazuje się bardzo podatnym gruntem. W zależności od rodzaju doświadczanych trudności dodatkowym elementem leczenia syndromu DDD może okazać się także farmakoterapia, zwłaszcza jeżeli osoba z syndromem DDD zmaga się z epizodami depresji czy napadami paniki. Grupy wsparcia dla osób z syndromem DDD Grupy samopomocowe stanowią ważny filar w leczeniu osób z syndromem DDD. Okazuje się, że kontakt z innymi dorosłymi dziećmi z rodzin dysfunkcyjnych bardzo pomaga im zarówno w odkłamywaniu swojego dzieciństwa, jak i w akceptacji oraz zmianie swojego dotychczasowego sposobu myślenia i postrzegania rzeczywistości. Nawiązywane na spotkaniach znajomości często przeradzają się w bliskie i zażyłe relacje, których niejednokrotnie bardzo brakuje w życiu osób z DDD. Czym jest parentyfikacja? Bezinteresowna, altruistyczna postawa wydaje się jednoznacznie godna uznania. Taki syn czy córka napawa dumą: „Mam pomocne, zgodne dziecko, cóż w tym złego? To chyba dobrze, że nauczyłem je myśleć o innych? Że nie jest egoistą?”. Często – co trudno dostrzec – stoi jednak za tym ogromne cierpienie tego dziecka. Gloryfikuje się osoby skupione na potrzebach innych. Nikt jednak nie pyta, jaką cenę płacą za tę postawę. Opiekun rodziny Schemat samopoświęcenia tworzy się zwykle, gdy któryś z opiekunów jest ciężko chory, cierpi na depresję, jest samotny, nieszczęśliwy lub uzależniony. Aby przeżyć, dziecko jak powietrza potrzebuje zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonalnych: opieki, troski, wsparcia, uwagi, ciepła, bliskości, bezpiecznego przywiązania; jest to warunkiem absolutnie koniecznym, aby mogło się prawidłowo rozwijać i zachować zdrowie psychiczne. Tymczasem widzi słabego, bezradnego rodzica, jakby za szybą, niedostępnego emocjonalnie. Zrozpaczone, stara się mu pomóc najlepiej jak potrafi, ponieważ jest całkowicie zależne od opiekuna. Może się przymilać do niego, być uległe, podporządkowane, poświęcać się – monitorować jego potrzeby i starać się je zaspokoić. Dziecko czuje, że od zadowolonego rodzica ma szansę dostać uwagę, bliskość, miłość; od rodzica pogrążonego w rozpaczy, uzależnionego, bezradnego – niewiele. W rodzinie, w której rodzice nie radzą sobie ze swoimi problemami, u dziecka może wytworzyć się odpowiedzialność także za młodsze rodzeństwo („Kto zajmie się nim, jeśli matka cały czas leży w łóżku, a ojca ciągle nie ma?”). W obliczu niestabilnego emocjonalnie rodzica i potrzebującego opieki młodszego brata lub siostry, wejdzie w rolę opiekuna rodziny. Pozorna siła Kiedy u dziecka kształtuje się odpowiedzialność za emocjonalny i fizyczny komfort rodzica, mówimy o parentyfikacji. To sytuacja, w której dochodzi do odwrócenia ról w rodzinie, czyli to dziecko staje się osobą, która troszczy się o dobrostan dorosłego. Parentyfikacja jest formą zaniedbania dziecka, mającą znamiona przemocy emocjonalnej i ma poważne konsekwencje dla jego dalszego rozwoju. Nancy D. Chase, terapeutka i badaczka zajmująca się tym zjawiskiem, definiuje parentyfikację jako sytuację, w której dziecko poświęca własne potrzeby – uwagi, bezpieczeństwa i uzyskiwania wsparcia w rozwoju – po to, by dostosować się do instrumentalnych lub emocjonalnych potrzeb rodzica i troszczyć się o nie. Obciążenie, które dźwiga, przekracza jego możliwości radzenia sobie. Parentyfikacja jest formą zaniedbania dziecka, mającą znamiona przemocy emocjonalnej i ma poważne konsekwencje dla jego dalszego rozwoju. Uwaga! Reklama do czytania Cud rodzicielstwa Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie. To wyjątkowo duże wyzwanie dla dziecięcej psychiki. Na poziomie emocjonalnym dziecko nieświadomie może czuć się jak matka własnej matki lub ojca, jak ich partner/partnerka, matka swojego młodszego rodzeństwa, rozjemca, rodzinny psycholog. W dorosłym życiu w efekcie tych doświadczeń mogą pojawić się u niego poważne problemy ze zdrowiem psychicznym i fizycznym. Umiejętność bycia wsparciem dla innych daje złudzenie siły, tak potrzebnej w sytuacji bezradności wobec dramatu rozgrywającego się w domu. Czasem dzieci szczycą się tym, że są dojrzalsze od swoich rówieśników, bardziej samodzielne. Dziecko może mieć wrażenie, że właśnie dzięki temu jest ważne, bo odgrywa w rodzinie niezwykle istotną rolę. Może poczuć się niczym superbohater ratujący bliskich przed jeszcze większą tragedią. W ten sposób wyczulenie na potrzeby innych staje się warunkiem poczucia własnej wartości, lecz jest ono złudne i nietrwałe. Poczucie własnej wartości dziecka Prawdziwym źródłem poczucia własnej wartości dziecka jest miłość rodzica, który rozumie jego podstawowe emocjonalne potrzeby i adekwatnie je zaspokaja. Tylko to da ostatecznie dziecku głębokie przekonanie, że jest kochane i ma swoją wartość przez sam fakt, że istnieje. Bez warunków. Podporządkowanie dziecka potrzebom innych w dalszej perspektywie znacząco obniży jego poczucie własnej wartości: „Skoro nie dostaję uwagi, wsparcia, przewodnictwa, zainteresowania, troski, miłości, oznacza to, że mało znaczę. Jestem nieistotny”. Dziecko, gdy zdarzy się mu czasem – jak każdemu – odstępstwo od reguły, uzna, że zawiodło. W sytuacji gdy siebie postawi na pierwszym miejscu, gdy będzie przeżywało złość, kiedy będzie domagać się swoich praw – poczuje się winne. Doświadczanie tych emocji jest bolesne, a samopoświęcenie pozwala do pewnego stopnia ich unikać. W ten sposób schemat się wzmacnia. Coraz silniejsze staje się przekonanie: „Nie mogę przysparzać bliskim żadnych trosk, muszę troszczyć się o harmonię w rodzinie”. Fałszywe ja W dzieciństwie schemat samopoświęcenia pełni rolę adaptacyjną. Dziecko, które doświadcza zaniedbania ze strony rodziców, pochłoniętych własnymi problemami, którym nie starcza sił, by poświęcać mu uwagę i okazywać uczucia, jest starającą się przetrwać ofiarą. Zdecydowanie więcej nadziei zachowa w sytuacji, gdy uwierzy, że to ono powinno się bardziej postarać: być dzielne, silne, dające wsparcie, niż gdyby uznało, że to rodzic jest wadliwy, zimny, nieczuły, brak mu empatii i ciepła. Potrzebuje rodziców, więc za wszelką cenę usiłuje utrzymać ich pozytywny obraz. Woli wybrać stłumienie gniewu, sprzeciwu, eliminację własnych potrzeb. Zresztą trudno rozzłościć się na rodzica, który jest chory, nieszczęśliwy, zrozpaczony, nieradzący sobie, przepracowany. Człowiek z zahamowaną agresją jest bezbronny na przemoc z zewnątrz, ale też na przemoc, która dzieje się w jego wnętrzu. W psychice dziecka sukcesywnie buduje się reprezentacja rodziców jako potrzebujących, a jego samego jako wspierającego. Oznacza to, że dziecko odczuwa wewnętrzną presję, nakaz, by zawsze służyć potrzebom innych kosztem własnych. W konsekwencji nie pozostaje z rodzicem w autentycznej relacji, a w dorosłym życiu także z innymi ludźmi. Prezentuje swoje fałszywe Ja, zgodne z oczekiwaniami innych. Słysząc słowa uznania dla takiej postawy, w naturalny sposób będzie ją wzmacniać. Ten rodzaj dowartościowania wcale mu jednak nie służy – jest bowiem pochwałą skierowaną nie w jego stronę, ale wobec schematu samopoświęcenia. W oczach rodzica uznanie dostaje fałszywe Ja, które zinternalizowało potrzeby rodzica i uczyniło je nadrzędnymi. Uwaga! Reklama do czytania Jak zrozumieć małe dziecko Poradnik świadomego rodzicielstwa Cud rodzicielstwa Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli „Mamo, ja cię utulę” Wyobraźmy sobie rodzica, który cierpi na zaburzenia lękowe lub depresyjne, który sam ma niezaspokojone ważne potrzeby emocjonalne: bliskości z partnerem, miłości, czułości. Jest spore ryzyko, że może rozwinąć się u niego tendencja do zastępczego tworzenia takiej quasi-związkowej relacji z własnym dzieckiem. Jeśli np. w sytuacji wejścia dziecka w okres większej samodzielności i autonomii (w wieku szkolnym), zostanie u matki wzbudzone jej własne, dawne, dziecięce poczucie niestabilności więzi i opuszczenia, wówczas wejdzie ona w tryb „Wrażliwego, Opuszczonego Dziecka”, które domaga się od opiekuna obecności i bliskości. Dramat polega na tym, że tym opiekunem i wsparciem staje się dla dorosłej matki jej własne dziecko. W ten sposób kobieta nieświadomie zaspokaja własne potrzeby dzięki obecności dziecka i jego bliskości. Dziecko wyczuwa nawet niewypowiedziane potrzeby rodzica, odczytuje je z gestów, mimiki, tonu głosu. Podświadomie może chcieć je zaspokoić: np. zostanie w domu, żeby matka nie czuła się samotna. W tym celu może nawet zacząć chorować; jakby mówiło do niej: „Nie zostawię cię samej”. Będzie czuło się odpowiedzialne za jej dobrostan, zmuszone odgrywać rolę „emocjonalnego substytutu” partnera lub opiekuna. Poczucie winy Parentyfikacja utrudnia psychiczne oddzielnie od rodzica, które jest warunkiem prawidłowego rozwoju. Może wytworzyć u dziecka schemat uwikłania emocjonalnego, którego przejawem jest niemalże stopienie z rodzicem, kosztem pełnej indywiduacji, kształtowania własnej tożsamości. Dziecko doświadcza zjednoczenia z rodzicem przy jednoczesnym uczuciu zdławienia, przytłoczenia tą więzią. A każda próba postawienia granicy, okupiona jest gigantycznym poczuciem winy. Rozpaczliwe wysiłki dziecka, by odpowiedzieć na oczekiwania, nigdy nie są wystarczające. Pomimo starań nie udaje się „uleczyć” rodzica, uszczęśliwić go trwale, zaspokoić na tyle, by mniej cierpiał, radził sobie albo stał się bardziej dostępny emocjonalnie. Ten tragiczny scenariusz często odtwarza się potem w dorosłym życiu. Nadaremna nadzieja na odwzajemnienie starań i dostrzeżenie potrzeb przez innych, podobnie jak wcześniej przez rodziców. Do czego prowadzi parentyfikacja? Utrzymywanie pozytywnego obrazu rodziców za wszelką ceną ma negatywne konsekwencje w późniejszym życiu, gdyż relacja z nimi przenosi się na pozostałe relacje, których istotą jest podobna dysproporcja. Dziecko, które rozwinęło styl funkcjonowania związany ze schematem samopoświęcenia, w dorosłym życiu najczęściej będzie wchodziło w związki z potrzebującymi, nieradzącymi sobie osobami, przejmując za nie odpowiedzialność, nie oczekując zaspokojenia jego potrzeb przez innych. Może także za partnera nieświadomie wybrać osobę agresywną – reprezentującą tę część Ja, która została stłumiona. Jeśli nagromadzona latami wściekłość zostanie jednak odblokowana, może zaowocować przyjęciem postawy roszczeniowej, nadmiernie asertywnej, agresywnie domagającej się od innych zaspokojenia sfrustrowanych latami ważnych potrzeb. Najczęściej będzie jednak z uporem skupiać uwagę na innych, nadmiernie się o nich troszcząc, podporządkowując się ich oczekiwaniom, lekceważąc własne potrzeby i preferencje. Ten typ relacji realizuje się zwykle nie tylko w związkach partnerskich i relacjach rówieśniczych, ale także służbowych. Stłumiona złość, frustracja potrzeb, powodują stan chronicznego napięcia. Prowadzi to do rozwoju zaburzeń afektu, somatyzacji stanów psychicznych, zaburzeń psychosomatycznych. Osoby, które w dzieciństwie wzięły na siebie ciężar odpowiedzialności za dobrostan rodziny, cierpią często na depresje, wykazują niskie poczucie własnej wartości, przeżywają wstyd i poczucie winy. Nie potrafiąc prosić o pomoc, nie kierując troski wobec samych siebie, mają ogólnie niski poziom satysfakcji z życia i są obciążone ryzykiem wypalenia zawodowego. Dr Katarzyna Schier, w swojej książce „Dorosłe dzieci”, zauważa jednak, że gdy dzieci zostaną dowartościowane w swoich zadaniach i otrzymają od rodziny silne i szczere komunikaty dotyczące wdzięczności, parentyfikacja nie musi mieć charakteru tak silnie destrukcyjnego. Rozwój wysokiego poziomu empatii i odpowiedzialności może być także przydatny w późniejszych relacjach społecznych. Duża wrażliwość na innych i pragnienie ulżenia im w cierpieniu przydają się w zawodach związanych z pomaganiem. Często dzieci, u których wytworzył się schemat samopoświęcenia, zostają pracownikami socjalnymi, psychoterapeutami, lekarzami. Do pewnego stopnia sprzyja on wykonywaniu wymienionych zawodów, a może nawet okazać się w nich niezbędny, ponieważ skutkuje silnym zaangażowaniem w pracę, co pozwala nieść ludziom skuteczną pomoc. Należy również podkreślić, że skłonność do samopoświęcenia ma związek z wyjątkowo empatycznym temperamentem, czyli wrodzonym uwrażliwieniem na cierpienie innych. Szczególnie narażone na odwrócenie ról jest dziecko: którego rodzice z jakichś powodów nie mogą zająć się nim (i/lub jego rodzeństwem);którego rodzice mają poważne problemy finansowe;którego rodzice są nadmiernie skupieni na pracy;którego rodzice są niestabilni emocjonalnie;którego rodzic jest maltretowany przez drugiego rodzica lub innego krewnego;którego rodzic jest samotny, po rozwodzie lub owdowiały;rodziców niepełnosprawnych, przewlekle chorych, fizycznie lub psychicznie;z rodzin ubogich, imigrantów, alkoholików, narkomanów;rodziców, którzy wykonują zawody związane z opieką nad innymi, są psychoterapeutami, psychologami, lekarzami, pielęgniarkami. Angażują się w wolontariat, działalność charytatywną, stawiając sprawy innych ponad własne czy swojej rodziny. Jeśli nie potrafią zadbać o równowagę życia zawodowego i prywatnego, mogą modelować taki wzorzec. Warto jeszcze przeczytać: W jakich rolach może być obsadzane dziecko? bufor – w ostrym konflikcie małżeńskim;powiernik – np. w czasie konfliktu rodziców;zastępczy partner – np. po rozwodzie rodziców. Może oferować fizyczną bliskość rodzicom, wspólne spanie, przytulanie, dotyk (bywa, że również o charakterze seksualnym);gosposia – dziecko sprząta, gotuje, pierze, robi zakupy;opiekunka do dziecka – zajmuje się młodszym rodzeństwem, myje im włosy, odrabia z nimi lekcje itp.;opiekun rodzica – niczym pielęgniarz opiekuje się chorym rodzicem, zmienia mu opatrunki, robi zastrzyki, zawozi do lekarzy;sekretarka – robi przelewy, płaci rachunki, pisze dokumenty, chodzi na pocztę;terapeuta – opiekuje się emocjonalnie rodzicem, np. chorym na depresję lub w trakcie kryzysu. Wspiera go, pociesza, gdy jest smutny, rozładowuje negatywne emocje;mediator/rodzinny sędzia – w konfliktach między rodzicami i innymi członkami rodziny, stara się godzić zwaśnionych, uspokajać ich, doradzać im;kozioł ofiarny – przyjmuje ciosy, wyzwiska, często jest odbiorcą trudnych emocji jednego z rodziców, by chronić drugiego;rodzinny bohater – chroni np. matkę przed ciosem pijanego ojca, wzywa pomoc do rodzica, np. karetkę. Jak uchronić dziecko przed parentyfikacją? Nie rób ze swojego dziecka powiernika. Ważne, byś otrzymał wsparcie w trudnym momencie życia, ale twoje dziecko nie może stać się twoim nowym najlepszym przyjacielem czy terapeutą. Świadomość twojego emocjonalnego bólu, problemów finansowych, kłopotów w relacjach, codziennych stresów będzie dla twojego dziecka bardzo obciążająca. Ono jest za małe, by zastanawiać się, jak rozwiązać problemy dorosłych. Zadbaj, by otrzymać konieczną dla siebie pomoc, ale od odpowiednich osób, takich jak terapeuta, doradca, członkowie rodziny lub wsparciem dla swojego dziecka. Jeśli jesteś w okresie dużych zmian, poważnego kryzysu życiowego (separacji, rozwodu, ciężkiej choroby, utraty pracy, żałoby), dawaj swojemu dziecku tak dużo wsparcia, ile tylko jesteś w stanie. Zapewnij je, że panujesz nad sytuacją i jako rodzic z pełną odpowiedzialnością zajmujesz się tym co trzeba, dążąc do jak najlepszych rozwiązań i podejmując w związku z tym odpowiednie działania, aby uporać się z problemem. Zachęć dziecko, aby w tym czasie koncentrowało się na swoich dziecięcych sprawach, rówieśnikach, szkole, przyjemnościach i komentarzy wzywających dziecko do dzielności i zaradności. Powstrzymaj się od zdań w rodzaju: „Jesteś teraz mężczyzną w domu…”, „Musisz wreszcie dorosnąć” lub „Zacznij w końcu radzić sobie sama, jesteś już dużą dziewczynką”. Nie popędzaj go w dorastaniu i nie żądaj od niego wypełniania zadań przewyższających jego kompetencje i zasoby na dany moment rozwoju. Pamiętaj też, że kryzys życiowy, w którym jesteś, może nałożyć się na kryzys rozwojowy u dziecka (np. okres dojrzewania nastolatka). Dziecko w tym czasie bywa nadwrażliwe, kapryśne, ma wahania nastroju, mogą pojawić się u niego okresy ogromnego zmęczenia i dezorientacji. Będzie potrzebowało więc w dwójnasób twojej akceptacji, uwagi i swojemu dziecku BYĆ dzieckiem. Jako że kryzys życiowy wiąże się często z nowymi obowiązkami, może być ci szczególnie trudno wszystko pogodzić. Jako samotny rodzic uważaj, abyś automatycznie nie delegował swoich dorosłych obowiązków na dziecko. Bądź uważny, jeśli zauważysz, że staje się ono nadmiernie samodzielne. Możesz mieć silną pokusę, by je za to nagradzać, a nawet powierzać mu jeszcze więcej obowiązków. Nie rób tego. Korzystaj ze wsparcia źródeł zewnętrznych, aby uwolnić się od przytłaczających cię świadomy własnych działań, szczególnie w trudnych momentach życia. Zwróć uwagę na to, by zadbać nie tylko o swoje dziecko, ale także o siebie. Tylko wtedy będziesz w stanie stać się prawdziwym oparciem i troskliwym rodzicem dla swojej pociechy. Napisała dla Was nasza specjalistka: Kamila Putyło – psycholog, psychoterapeuta Czym jest parentyfikacja? Parentyfikacja określana jest często, jako odwrócenie ról w rodzinie. Jest to sytuacja, gdy dziecko pełni rolę opiekuna lub partnera dla swojego rodzica lub/i rodzeństwa a funkcje, którą pełni znacznie przekracza jego możliwość radzenia sobie. Dziecko, aby przetrwać emocjonalnie musi uruchomić system opieki w odniesieniu do opiekunów, zamiast to od nich otrzymywać opiekę. Sytuacja ta prowadzi do niezaspokojenia podstawowych potrzeb uwagi, bezpieczeństwa i uzyskiwania wsparcia w rozwoju dziecka. Dziecko może opiekować się dorosłym w dwóch podstawowych obszarach: instrumentalnym i emocjonalnym. W pierwszym przypadku chodzi o sytuacje, gdy dziecko np. zarabia na utrzymanie rodzica, opiekuje się rodzeństwem lub chorym rodzicem, przejmuje większość obowiązków domowych. Parentyfikacja emocjonalna dotyczy natomiast zaspokajania emocjonalnych i społecznych potrzeb jego opiekunów. Dziecko może pełnić funkcje np. pocieszyciela i opiekuna rodzica chorego na depresję lub inne choroby, może być powiernikiem tajemnic rodzica, może podejmować mediacje w konfliktach małżeńskich, może stać się „kontenerem” na trudne emocje opiekuna, rodzinnym sędzią, kozłem ofiarnym i partnerem (w tym także seksualnym). W jakich okolicznościach może pojawić się zjawisko „ odwrócenia ról”. Badacze zwracają uwagę na pewne grupy ryzyka. Są to dzieci rodziców przewlekle chorych fizycznie lub psychicznie, wychowywane przez jednego rodzica, rodziców będących w ostrym konflikcie małżeńskim, rodziców uzależnionych od alkoholu i narkotyków, z rodzin bardzo ubogich, rodzin, w których jest rodzeństwo niepełnosprawne lub przewlekle chore, imigrantów. Zdarza się, że opiekunowie będący w konflikcie lub w stanie rozwodu mogą oczekiwać od dziecka szczególnej funkcji stawania się ich „zastępczymi” partnerami. Jakie mogą być konsekwencje parentyfikacji doświadczonej w dzieciństwie dla funkcjonowania psychicznego w dorosłości? Osoby, które opiekowały się instrumentalnie i/lub emocjonalnie swoimi rodzicami w dorosłym życiu mogą cierpieć na depresję, często wykazują niskie poczucie własnej wartości, przeżywają chronicznie wstyd i poczucie winy. Mogą mieć problemy w relacjach z innymi ludźmi, które wyrażają się poprzez unikanie bliskości, brak w poszanowania swoich granic i trudności w komunikowaniu swoich potrzeb. Często miewają problemy natury psychosomatycznej, cierpią na zaburzenia seksualne i mają zaburzony obraz ciała. Doświadczenie parentyfikacji w dorosłości może przejawiać się także w postaci tzw. „pseudodorosłości”, czyli demonstrowania przed światem i innymi ludźmi siebie, jako osoby bardziej dojrzałej i lepiej przystosowanej społecznie. Jest to oczywiście rodzaj maski, pod spodem, której kryją się liczne niezaspokojone potrzeby małego dziecka i braku doświadczenia zdrowej zależności od stabilnego, dojrzałego rodzica. W literaturze wskazuje się także na konstruktywne skutki parentyfikacji dla funkcjonowania dorosłej osoby, jakim jest wykształcenie odpowiedzialności i troski o innych ludzi. Aby parentyfikacja nie miała w sobie niszczącego charakteru dla funkcjonownia psychicznego jednostki muszą pojawić się także określone warunki. Istotny jest wówczas czas trwania i zakres oczekiwań dorosłych w stosunku do dziecka. Poczucie bycia pomocnym dla rodzica może stymulować rozwój odpowiedzialności u dziecka, budować poczucie kompetencji, sprawczości i skuteczności. Dziecko, które tylko czasami musi zajmować się sprawami dorosłych, ale ma ufne więzi w rodzinie zapewniające mu poczucie bezpieczeństwa i otrzymuje komunikaty dotyczące wdzięczności za jego zachowanie nie musi doświadczyć destrukcyjnego wpływu na funkcjonowanie psychiczne. Obserwacje kliniczne natomiast wskazują na znacznie powszechniejsze występowanie parentyfikacji destrukcyjnej. W jaki sposób można pomóc „dorosłym dzieciom”? Osoby z doświadczeniem parentyfikacji w dzieciństwie są bardziej podatne na powtarzanie takiego wzorca w relacjach z innymi ludzmi. Koncepcje pomocy psychologicznej mówią, że sposobem na ochronę „dorosłych dzieci” przed problemami i konfliktami z przeszłości jest ich przepracowanie. Można tego dokonać w trakcie sesji terapii indywidualnej lub grupowej. Warto także skorzystać z tzw. terapii rodzinnej i małżeńskiej. Praca terapeutyczna będzie obejmowała wiele obszarów dotyczących ujawnienia i nazwania doświadczenia odwrócenia ról w dzieciństwie w obecności psychoterapeuty, wsparcie w procesie separowania się od rodziców i na zdobyciu zdolności do określenia własnych indywidualnych potrzeb, bez „mylenia” ich z potrzebami i pragnieniami opiekunów. Kolejne obszary to praca nad realistycznym poczuciem własnej wartości, przepracowanie sposobu regulowania emocji, podjęcie żałoby i opłakanie „życia bez dzieciństwa”, przepracowanie dotyczące obrazu własnego ciała. Najważniejszym celem jest nauczenie się „życia we własnym życiu” i odnalezienie samego siebie. Kamila Putyło – psycholog, psychoterapeuta Parentyfikacja to w skrócie sytuacja, w której dziecko jest zmuszane/lub manipulowane do bycia osobą dorosłą, lub przejęcia obowiązków rodziców. Często bowiem jest tak, że dziecko, nawet kilkuletnie ma do wykonania zadania, których nie powinno robić. Wbrew pozorom nie zdarza się to tylko w rodzinach określanych mianem dysfunkcyjnych, lecz także tych na pozór zdrowych. Znaleźliśmy się wszyscy w czasach, w których doskwiera nam poczucie bezradności, zdenerwowania i spięcia. Sprawdź, czy parentyfikacja nie dotyczy Twojej rodziny. Parentyfikacja nie obejmuje zachowań krótkotrwałych, w których np. mama zachorowała i wymaga nieco więcej samodzielności od dziecka. To również nie jest styl życia rodziny, w której angażuje się starsze rodzeństwo do opieki nad młodszym, oczywiście, jeśli nie jest to przesadne. Najczęściej mamy do czynienia z tym zagadnieniem wtedy, kiedy dziecko jest zmuszone, lub odczuwa wewnętrzną potrzebę przejęcia roli rodzica, czyli kiedy: rodzic jest przewlekle chory, np. na depresję, zaburzenia lękowe, raka, rodzice są alkoholikami, rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać i dziecko zaczyna być pośrednikiem, rodzice wykorzystują dziecko i każą np. zajmować się młodszym rodzeństwem przez długo czas, wbrew jego woli i chęci, rodzice nie angażują się w wychowanie dziecka i nie spełniają jego potrzeb. Moja mama sobie nie radzi Już maluchy potrafią czuć emocje rodziców. Kilkulatki mają tendencję do pocieszania rodziców w kryzysowych sytuacjach. Bardzo często czują się zobowiązane do tego, aby zareagować i bardzo często czują się winne złego samopoczucia rodzica. Kiedy opiekun nie zechce podjąć odpowiednich kroków w celu poprawy swojego zdrowia psychicznego, skaże dziecko/dzieci na parentyfikację. Dziecko będzie żyło w poczuciu winy i za wszelką cenę będzie starało się pocieszyć rodzica, rezygnując ze swojego dzieciństwa. Rodzice są alkoholikami Dzieci alkoholików, niezależnie od wieku, uczą się samodzielności bardzo szybko. To nie jest jednak dobre. Chociaż każde powinno dojrzewać w swoim rytmie, to sytuacje kryzysowe, w których kilkuletnie dziecko jest zdane tylko na siebie, znacząco wpływają na jego rozwój emocjonalny. Każde dziecko bowiem musi się bawić i potrzebuje uwagi rodzica. Nie odwrotnie. Rzeczywistość dzieci alkoholików jest niestety przepełniona lękiem, agresją, chociaż wydaje się, że jest owiana samodzielnością. Musiałem szybko dorosnąć, bo rodzice się rozwiedli Z parentyfikacją mamy do czynienia również wtedy, kiedy rodzice, niezależnie czy są ze sobą w związku, czy się rozstali, wykorzystują dziecko do przekazywania informacji, bądź, co gorsze – do manipulowania faktami. Dzieci, niezależnie czy mówimy tutaj o kilkulatkach, czy nastolatkach, nigdy nie powinny dźwigać problemów rodziców, a tym bardziej pośredniczyć w kłótniach, lub łagodzić sytuację. Dorośli nie zdają sobie sprawy z tego, że niektóre informacje są dla dziecka trudne i rezygnuje ono z wielu uroków dzieciństwa. Niania po godzinach w wersji nastolatka Jesteśmy jak najbardziej za tym, aby angażować starsze rodzeństwo w opiekę nad młodszym. Nie zmienia to jednak faktu, że należy to robić z umiarem i nigdy wbrew starszakowi. Nie można zmuszać do zabawy, czy też pilnowania. Nie można również wyręczać się starszym dzieckiem. Traci ono w ten sposób prywatność, a także jest zmuszone do rezygnowania z własnych potrzeb, co właśnie skutkuje właśnie parentyfikacją. Parentyfikacja jako skutek braku opieki Na pewno znacie rodziców, którzy nie spędzają odpowiedniej ilości z dzieckiem i aż ponadto tłumaczą się tym, że ma ono być samodzielne. Niestety, niezależnie od wieku, każde dziecko potrzebuje uwagi i troski rodzica. Oczywiste jest, że kilkulatek może sam przygotować sobie śniadanie, lub posprzątać pokój, uporządkować mieszkanie. Problem pojawia się wtedy, kiedy dziecko ma zbyt dużo obowiązków, a zbyt mało praw i przywilejów. Jest zmuszone wtedy do dorosłego myślenia i nie ma wsparcia w rodzicach. Często, kiedy potrzebuje wsparcia, nawet nie prosi o nie, ponieważ wie, że musi poradzić sobie samo. Nie da się o tym zapomnieć w dorosłości, czyli poważne skutki parentyfikacji Zacznijmy od samego dzieciństwa. Dziecko jest narażone na wiele niebezpieczeństw, ponieważ nie zdążyło się dobrze oswoić z dzieciństwem, wiekiem dorastania, a już musi zachowywać się jak dorosły. To jest odbieranie podstawowych praw człowieka, które może mieć skutki nie tylko psychiczne, lecz także fizyczne. Takie dzieci są bardziej narażone na różnego typu oparzenia, wypadki. Czują się także odizolowane od rówieśników. W dorosłym życiu albo potrzebują intencji innych ludzi i oczekują od nich nadmiernej opieki i pomocy, tak jakby chcieli sobie zrekompensować dzieciństwo, albo są zbyt opiekuńcze w stosunku do obcych ludzi, partnerów i własnych dzieci. Skutki parentyfikacji są bardzo niezdrowe dla zdrowia psychicznego, dlatego, jeśli ofiara czuje, że coś jest nie tak, powinna od razu zgłosić się do psychologa.

parentyfikacja w dorosłym życiu